środa, 12 czerwca 2013

Epilog



Każdy z nas zastanawia się, jak będzie wyglądało nasze życie, gdy będziemy "dorośli", a także wszyscy wymyślają niezliczoną ilość scenariuszy na przyszłość. Jednak czasami nasza przyszłość może ulec zmianie przez jeden czyn, który zajmie nam minutę.
Nie myślcie, że chcę powiedzieć, że moje życie nie jest takie, jakbym chciała. Czasami wprost przeciwnie. Myślę że Bóg chce mi wynagrodzić to, jak bardzo cierpiałam przez dwa lata. Wiadomo, że nie wszystko jest idealnie, ale jest naprawdę bardzo dobrze.
Mam dwadzieścia trzy lata i jestem szczęśliwą, ciężarną mężatką.
Chyba każdy już wie, że moją drugą połówką jest dwudzisto-pięcio letni Liam James Payne.
Jeśli chodzi o moją przyjaciółkę - Vanessę - nie utrzymuję z nią kontaktu. Stwierdziłam, iż tak będzie lepiej po tym, gdy blondynka zerwała z Harrym, mówiąc że jest biseksualna i zakochała się we MNIE. To było naprawdę przerażające. Nie martwcie się o Harrego. Po rozstaniu z Van był załamany, ale po pewnym czasie odkrył, że kobieta jego życia jest bliżej niż myślał. Teraz jest mężem Tiffany, a także ojczymem już ośmioletniego Dylana. Mimo iż nie jest jego biologicznym ojcem, kocha go jak własnego syna. Dylan jest zdecydowanie najprzystojniejszym dzieckiem jakie widziałam, a wszystko dzięki Lokowatemu. Jak to się stało że Tiffany jest z Harrym? Ten uroczy chłopak pomagał jej w opiece nad Dylanem. Pokochał nie tylko malucha, a także jego matkę.
Zayn i Perrie? Tak, są razem i mają uroczą dwuletnią córkę - wpadkę. Mimo iż nie była planowana, jest oczkiem w głowie jej rodziców. Kate mimo swojego młodego wieku mogłaby zostać modelką. Ma idealną twarz, bez żadnej skazy, jasne brązowe włosy, a także piękne oczy koloru błękitnego z jasnobrązowymi otoczkami wokół źrenic. Dziewczynka umie już mówić, ale raczej woli śpiewać. Chyba oczywiste, że skoro obydwoje jej rodziców to piosenkarze, ona także ma rewelacyjny głos.
U Louisa również nic nie zmieniło się i aktualnie wraz z Eleanor planują ślub. Dziewczyna chciała spokojnie skończyć studia, co wyjaśnia czemu dopiero teraz wyjdzie za mąż.
Nie myślcie, że Nialler został sam. Jest on jak na razie tylko chłopakiem Amy - mojej i Liama przyjaciółki z Wolverhampton.
Są naprawdę uroczą parą i idealnie do siebie pasują.
Jeśli chodzi o bliźniaków Finna i Jacka, to może wydać się dość śmieszne. Mój były chłopak spotyka się z... kuzynką Zayna, którą poznał na imprezie zorganizowanej z okazji skończenia 21 lat przez Malika!
Jack jak na razie posłuchał One Direction i żyje póki jest młody, a jego życie jest takie, jak w piosence Live
While We're Young.
Może teraz powiem Wam coś więcej o mnie i ile zmieniło się w moim życiu. Nadal jestem dość bezczelna, ale nie jestem już 'bad girl'. Studiowałam dziennikarstwo, ale dla dobra dziecka, które się we mnie rozwija, postanowiłam je przerwać. Z moimi rodzicami mam świetny kontakt i stosunkowo odwiedzam ich dwa razy w tygodniu. Wraz z Liamem mieszkamy w sporej wielkości domu, który znajduje się w tej samej dzielnicy, co domy reszty chłopców. Między mną, a mym mężem jest wspaniale. Raczej nie jesteśmy nudnym małżeństwem, jak może się wydawać. Obydwoje lubimy się zabawić, co nie zawsze kończy się tak jakbyśmy chcieli. Niestety podczas naszego sześcioletniego związku rozstaliśmy się na dość długo, bo prawie trzy miesiące. Było to wtedy, gdy chłopcy wyruszyli w trasę 'Where We Are'. Ciężko było nam obojgu, aż w końcu pokłóciliśmy się dość porządnie. Na szczęście teraz jest już dobrze.
Pewnie chcecie wiedzieć, co z One Direction. Nadal są zespołem, ale można powiedzieć, że już sobie trochę odpuścili. Chłopcy stwierdzili, że rodzina jest najważniejsza, ale nie chcąc zawieść Directioners, zostali razem. Nagrywają piosenki, może nie w takim tempie jak kiedyś, ale jednak. One Direction nie podróżują już po całym świecie, a zamiast tego mają po około dwa, trzy koncerty na miesiąc w Wielkiej Brytanii. Fanki dorosły razem z chłopcami, więc raczej ich rozumieją. Są oczywiście jeszcze dziewczynki, które zarzucają mi, Eleanor, Amy, Perrie i Tiffany, że niszczymy zespół, ale my uodporniłyśmy się już na to.
Wiem już co jest najważniejsze w życiu i wiem, że nie żałuję żadnej mojej decyzji.
Kocham Liama Payna. Już go nie nienawidzę i już nie tęsknię za nim bo jest ciągle ze mną.

I hate you    I miss you    I LOVE YOU.


***********************
I tym właśnie postem kończymy naszą historię o Rachel i Liamie. Chciałybyśmy strasznie podziękować wszystkim, którzy czytali nasze opowiadanie, a także motywowali nas, pisząc komentarze. Mamy nadzieję, że nie zawiedliście się na nas i podoba Wam się zakończenie :)
Wszystkich, którym podobała się ta historia, zapraszamy na naszego nowego bloga, o Louisie Tomlinson: http://furious-fanfiction.blogspot.com/

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 20



Przysięgam, że jak ich wszystkich dorwę, to nie będą mieli czasu nawet, żeby się usprawiedliwić. Moi wielcy przyjaciele, ale również kochani rodzice wyłączyli telefony i nie można się do nich dodzwonić. Nawet Van nie było dziś w szkole. Co oni wszyscy odwalają? Pewnie. Gdy potrzebują pomocy, to wiedzą do kogo przyjść, a gdy jednego, jednego cholernego dnia musiałam zostać po lekcjach, i nie miałam jak wrócić do domu, nagle gdzieś ich wywiało. To znaczy, nie tak do końca tylko dziś zostawałam za spóźnienie, ale to nic nie zmienia. Wystawili mnie, nawet Liam.

Sfrustrowana wyciągnęłam z torby słuchawki i iPhone'a. Bałam się przeglądać listę odtwarzania, gdyż Louis zaopiekował się ostatnio moim telefonem i wgrywał na niego różne rzeczy. Przejechałam kciukiem po ekranie i odnalazłam listę zapisaną "Spodoba Ci się". Wywróciłam oczami i wzdychając włączyłam Play. Po usłyszeniu pierwszych słów piosenki, zaśpiewanych przez mojego najlepszego przyjaciela, zdałam sobie sprawę, że znam już tę piosenkę. Było to Live while we're young. Och Louis, bardzo kreatywnie. Jak się okazało, wgrał mi cały album, który ostatnimi czasy tak promują.
Mijałam kolejne przecznice, gdy usłyszałam: "Kochanie ja, ja chcę wiedzieć, o czym myślisz, gdy jesteś sama. Czy to ja? Tak, czy myślisz o mnie? Tak. Byliśmy przyjaciółmi już przez długi czas. Chcę wiedzieć, czy kiedy się uśmiechasz, czy to ja? Tak, czy myślisz o mnie? Tak.*" Stanęłam, jak wryta. Ta piosenka była taka prawdziwa. Miałam wrażenie, że opowiada historię mojej przyjaźni z Liamem. Od czasu pocałunku, ciągle myślę o nim, o nas. Spędzamy ze sobą każdy wolny dzień i chociaż wiem, że go kocham, nie mogę zniszczyć naszej przyjaźni. Liam coraz częściej spotyka się z Danielle, a jak wszyscy dobrze wiedzą, stara miłość nie rdzewiej. Czemu to wszystko musi być takie trudne? Ale to moja wina. Niepotrzebnie pozwoliłam mu dostać się do mojego serca i zawładnąć nim.
Widok przysłoniły mi zbierające się w nich łzy, które szybko starłam drżącą ręką. Muszę być silna. Mam tylko nadzieję, że będzie szczęśliwy z Dan. Wyłączyłam muzykę i schowałam telefon. Nie miałam już ochoty na słuchanie muzyki i właśnie zbliżałam się do mojego domu, przy którym stał czarny van. Wzruszyłam ramionami i obojętna podeszłam do ogrodzenia chłopaków, by wygarnąć im, jakimi to są dobrymi kolegami.

Nacisnęłam na domofon i czekałam, aż któryś z nich się odezwie. Czekałam tak chyba z pięć minut, przestępując z nogi na nogę, aż w końcu się poddałam i przeszłam do swojego domu.
Zmrużyłam oczy, gdy dostrzegłam, że frontowe drzwi są uchylone. Przełknęłam głośno ślinę i z sercem walącym o klatkę piersiową, weszłam do środka. Niepewnie przeszłam przez korytarz, gdy usłyszałam, jakiś hałas. Zacisnęłam dłonie na pasku od torby i przygryzając dolną wargę, podeszłam pod kuchnię.

- Mamo, to ty? - Spytałam z nadzieją na ujrzenie rodzicielki.

Niestety jej tam nie było. Sięgnęłam do torby po telefon, aby zadzwonić po Liama, czy Zayna, jednak zaraz sobie przypomniałam, że i tak nie odbiorą. Nie wiem, co mną kierowało, gdy brałam z szuflady nóż, ale tak chyba robią ludzie na filmach, więc musiałam spróbować. Odstawiłam torbę na stół i trzymając w obu dłoniach srebro, powoli ruszyłam do salonu, gdzie usłyszałam jakieś szmery. Ręce zaczęły mi się pocić, co nie pomagało mi w utrzymaniu przedmiotu, który miał mnie uratować. Znów coś huknęło o podłogę, na co szybko przyłożyłam dłoń do ust, aby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Rozpoznałam, że było to coś szklanego. Przekręcało mi się w żołądku od strachu, ale nie mogłam pozwolić, żeby jakiś włamywacz rozwalał mi dom. Nie mogłam uspokoić poruszającej się klatki piersiowej, więc zamknęłam oczy i z przypływem adrenaliny wkroczyłam do pomieszczenia. Już miałam się wydrzeć, żeby się nie ruszał, czy coś w tym stylu, gdy zobaczyłam wpatrującego się we mnie szarego, małego kotka, który siedział wystraszony koło szkła na podłodze. To pewnie on zrobił tyle hałasu, wywracając dzban z kwiatkami. Ale zaraz, skąd tu się wziął ten kot?
Odłożyłam nóż na kanapę i powoli podeszłam do zwierzaka.

- Hej, nie bój się mały - starałam się mówić łagodnym głosem, lecz słychać w nim było strach. - Skąd się tu wziąłeś? Schyliłam się do niego, drapiąc pod pyskiem.

Dziwne było to, że nie uciekł przede mną, ale ucieszona, że to tylko on, odetchnęłam z ulgą. Już miałam go brać na ręce, gdy poczułam jak coś łapie mnie w talii i przykłada dłoń do mych ust. Zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dawało. Nawet nie mogłam poruszyć głową, aby zobaczyć mego oprawcę, gdyż ktoś inny zawiązał mi na oczach opaskę. W momencie, gdy udało mi się ugryźć dłoń tego, kto mnie złapał, moje ręce zostały zamknięte za plecami przez kajdanki.

- Kurwa - syknął jeden z nich, zapewne ten, na którego wewnętrznej części dłoni pozostawiłam ślad zębów.

Niestety nie byłam wstanie rozpoznać jego głosu, bo nic więcej nie powiedział. Cały czas się szarpałam i zaczęłam nawoływać pomocy, gdy już miałam wolne usta, ale nikt nie reagował. Zostałam siłą przełożona przez ramię jednego z nich i podtrzymywana obiema rękami, abym się nie wyrwała. Zaczęłam płakać, gdy zostałam wniesiona do jakiegoś samochodu, który zaraz ruszył. Wtedy sobie przypomniałam o vanie
stojącym przed podjazdem. Jak mogłam być taka głupia? Po cholerę weszłam do tego domu, skoro wiedziałam, że ktoś był w środku? Mam nauczkę za bezmyślność. Nie wierzę, że to się dzieje. I to na dodatek w dzień moich siedemnastych urodzin. Czym jeszcze Bóg może mnie ukarać?

Głośny szloch wydobył się z mych ust i zaczęłam się trząść z przerażenia. Ktoś, kto siedział obok mnie przytulił mnie delikatnie do siebie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał tymi obleśnymi, ale zrazem delikatnymi i ciepłymi rękami, więc szarpnęłam ramię, które objął. Usłyszałam głębokie westchnienie i jeszcze raz powtórzył czynność. Przez zapach jego perfum, który był ukojeniem dla mych nozdrzy, uległam i oparłam się o jego tors, jeszcze bardziej zanosząc się płaczem. Na moich nadgarstkach wziąć znajdowały się kajdanki, które ograniczały moje ruchy, więc wypuścił jedną rękę, ale zaraz potem założył je, tym razem nie za plecami, a kładąc moje dłonie na kolanach. Chłopak, czy też mężczyzna, gładził mnie po plecach, dając ukojenie, jednak w tej sytuacji, na nic się to zdało. Jego zachowanie było dziwne, ale nie miałam siły nad tym rozmyślać. Spod materiału - zapewne bluzy - wyczuwałam dokładnie zarysowane mięśnie, które napinały się przy każdym jego ruchu. Chciałam się spytać, czemu to robi, czemu mnie porywają, ale nie mogłam się pozbyć guli w gardle, która mi to utrudniała. Poczułam się strasznie zmęczona, gdy mój porywacz wciąż robił okrężne ruch dłonią po mych plecach i po pewnym czasie zasnęłam.


***

- Czy was kurwa do końca już pojebało?! - Usłyszałam czyjś głos, ale byłam zbyt rozespana, aby rozpoznać, do kogo należy. - Mieliście ją tu przywieźć, a nie wystraszyć!
W głowie mi pulsowało od ilości wylanych łez, na co skrzywiłam się poruszając nerwowo w czyiś ramionach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie byłam już w vanie, a na zewnątrz i ktoś mnie niósł na rękach.
- Daj spokój, chcieliśmy się zabawić w porywaczy- odpowiedział ten, do którego klatki byłam przyciśnięta.
Poruszyłam się, co musiał zauważyć, gdyż stanął na chwilę, ale zaraz ruszył w dalszą drogę. Po chwili poczułam, jak wspina się po schodach, a zaraz potem usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak przykucnął, pozwalając mi przy tym na postawienie nóg na podłodze. Zachwiałam się przez lekki zawrót głowy, przez co złapałam się jego ramienia.

- Dobra, koniec tej szopki - usłyszałam dobrze znany mi głos, który sprawił, że się uradowałam w duchu.


*Liam*

Miałem ochotę przywalić Stylesowi i Lou za ten idiotyczny pomysł. Zresztą nie tylko ja. Zayn nieźle się wkurzył, gdy zobaczył Hazzę niosącego Rachel na rękach z kajdankami i opaską. Powierzyliśmy im najprostsze zadanie, a i to musieli spartaczyć. Biedna, była kompletnie przerażona, a jej policzki zdobiły zeschnięte smugi makijażu. Jakim trzeba być idiotą, żeby doprowadzić dziewczynę do takiego stanu, chcąc zrobić jej niespodziankę? Mogłem sam po nią pojechać, to nie, bo trzeba było wszystko przygotować, a ci dwaj są zbyt leniwi do roboty.
Gdy Rachel się zachwiała, musiałem skończyć ten teatrzyk Larrego. Kocham ich jak braci, ale to nie zmienia faktu, że są idiotami do n-tej potęgi. Stanąłem za dziewczyną, delikatnie rozwiązałem opaskę i ściągnąłem ze zmęczonych powiek. W tym czasie Harry ściągnął te cholerne kajdanki. Swoją drogą nawet nie chcę wiedzieć, skąd je wzięli. Przyjaciółka zamrugała parę razy, by przyzwyczaić oczy to jasności i wtedy wszyscy zawołali.

- Wszystkiego najlepszego, Rachel!

Przetarłem twarz dłońmi, kiwając głową z nie do wierzeniem, gdy zobaczyłem jej czerwone oczy. Zabiję ich. Jak Boga kocham, nie podaruję im tego. Ale nie dziś, i tak już wystarczająco zepsuli ten dzień. Wszyscy zgromadzeni w moim domu w Wolverhampton wyczekiwali reakcji Rachel. Widziałem, jak Vanessa widząc stan szatynki, zabija spojrzeniem Hazzę, a El Louisa.

- Co jest grane? - Wyszeptała cała roztrzęsiona.
Odwróciła się do mnie przodem i nie wiedziałem, co zrobić. W jej oczach znów zebrały się słone krople, których widok mnie przytłaczał. Nic nie powiedziałem, tylko przytuliłem ją do siebie, głaszcząc po włosach. Czułem, jak pod moim dotykiem się uspokaja.

- Przepraszam - szepnąłem jej do ucha. - To nie tak miało wyglądać.
Staliśmy tak przez pewien czas, dopóki nie przestała się trząść.
- Możesz mi powiedzieć, kto był tak inteligentny, żeby upozorować porwanie? - Podniosła wzrok na mnie, a ja pokiwałem w odpowiedzi.
- Możesz podziękować Stylesowi za najlepszy dzień w twoim życiu. - Stwierdziłem z ironią, wykrzywiając twarz.

Odsuwając się ode mnie, nabrała powietrza w płuca i powoli stanęła przed Harrym. Chłopak cały się pospinał, a jego mięśnie się napięły. Uśmiechnęła się do niego słodko, a w jego oczach można było dostrzec ulgę.

- Wszystkiego najlepszego mała! - Wykrzyknął rozkładając ręce do przytulenia.
Popatrzyliśmy z Louisem po sobie z szeroko otworzonymi ustami, bo dobrze wiedzieliśmy, że teraz Loczek się nie pozbiera.

- Dziękuję za prezent, Harry - wyśpiewała spokojnie, na co ściągnął brwi.
- Ale za co? Przecież jeszcze nic ci nie dałem...
- O tak, to będzie najlepszy prezent w całym moim życiu - zadziorny uśmieszek zagościł na jej twarzy.
- O czym ty mówisz? - Zrobił jakąś dziwną minę, szukając pomocy u Zayna, który właśnie śmiał się z niego w najlepsze.
- To, za uprowadzenie mnie - mówiła głośno i spokojnie. - Za wystraszenie na śmierć i - zrobiła przerwę - najważniejsze. Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nazywał mnie mała?! - Skrzywiłem się czekając na to, co nastąpi.
Wtedy Rachel zamachnęła się i z całej siły przyłożyła Hazzie w twarz z pięści. Wszyscy, jak jeden mąż wydusili z siebie bolesne "uuuu". Chłopak zatoczył się do tyłu, a dziewczyna mega życia zaczęła podskakiwać trzymając obolałą rękę.
- Kurwa, Styles! Co ty masz twarz ze stali? - Pożaliła się patrząc na niego, jakby miał cztery głowy.
Nie wytrzymałem i wraz z Louisem i Zaynem, zaczęliśmy się śmiać. Zaraz potem dołączyła do nas cała reszta.
- Rachel, język! - Skarciła ją mama, chociaż chichotała pod nosem.
Louis zaczął rżeć, jak opętany, na co dziewczyna posłała mu mrożące spojrzenie i mina mu zrzedła.
- A ty z czego się śmiejesz?! - Podeszła do niego nieźle wkurzona. - Myślisz, że nie wiem, kto był taki głupi, że zgodził się mu pomóc? - Kipiało od niej, więc skinąłem na Zayna.
Podeszliśmy do niej od tyłu i zanim zdążyła rzucić się na Tommo, złapaliśmy ją za ramiona. Podbiegły do nas Vanessa, Eleanor i Perrie.
- Chodź, musisz się uspokoić i doprowadzić do ładu.
Calder wzięła ją pod ramię i wszystkie cztery udały się do mojego pokoju. Allen powiedziała jeszcze wszystkim, żeby się zajęli sobą i ogarnęli Hazzę, bo po twarzy spływała mu krew z nosa. Obiecały, że wyrobią się w dwadzieścia minut. Chichrając się z Malikiem i Niallem, podeszliśmy do pobitego, by sprawdzić jego stan.


*Rachel*

Muszę przyznać, że postarali się organizując imprezę w moim rodzinnym mieście. Co prawda dalej byłam wściekła na Harrego i Louisa za ten ich idiotyczny plan, ale za to Liam zadbał o wszystko. Zaprosił teraźniejszych znajomych, ale także tych starych. Zmienił wystrój własnego domu tak, by przypominał klub. Salon, w którym właśnie się znajdowaliśmy był całkiem inny, niż wtedy, gdy byliśmy tu ostatnio. Meble zostały gdzieś przeniesione i tylko kanapy stały pod ścianami, by było więcej miejsca na "parkiecie". W miejscu, gdzie zazwyczaj stał stół, teraz stawiony był spory barek, a obok miejsce dla DJ'a. Wszystko wyglądało niesamowicie.
Rodzice poczekali aż wróciłam już z nowym makijażem i w ubraniach przygotowanych przez dziewczyny. Złożyli mi życzenia, wręczyli prezent, który odstawiłam tam, gdzie resztę i wraz z rodzicami Liama pojechali do mojej babci. Wtedy impreza rozpoczęła się na dobre i w ruch poszedł alkohol i inne używki, które przyniosła Van. Jednak ja wolałam się w to nie mieszać i pozostałam przy samych trunkach.
Całe szczęście nie upiłam się za bardzo i, gdy zobaczyłam siedzącego na schodach Zayna, opróżniającego kolejną butelkę piwa, musiałam coś zrobić. On także zasługiwał na szczęście. Jest niesamowitym chłopakiem i obiecuję, że zrobię wszystko, aby był szczęśliwy. Błądząc wzrokiem po pomieszczeniu, udało mi się odnaleźć poszukiwaną przeze mnie osobę i podeszłam do niej.

- Perrie, możemy porozmawiać? - Uśmiechnęłam się do niej lekko, co odwzajemniła.
- Pewnie, ale może przejdźmy w jakieś spokojniejsze miejsca - przekrzykiwała muzykę.
Skinęłam głową i pociągnęłam ją do kuchni. Wygoniłam Nialla, który ochoczo rozmawiał z moją koleżanką - Amy i przysiadłyśmy z Perrie na blacie.
- Wiem, że nie powinnam się mieszać w nieswoje sprawy - zaczęłam nie spoglądając na nią - ale naprawdę zależy mi na Zaynie i chcę dla niego, jak najlepiej.
- Czekaj, czekaj. - Szarpnęła mnie lekko za ramię, abym się obróciła do niej przodem. - Coś jest nie tak z Zaynem? - W jej oczach widać było przejęcie.
- No tak, bo widzisz... - nie wiedziałam, jak to powiedzieć, więc spuściłam wzrok na palce. - On... - Uniosłam gwałtownie głowę, patrząc jej prosto w oczy. - To nie ja powinnam to mówić. Musisz sama z nim o tym porozmawiać. Ale mam jedno pytanie. - Skinęła niepewnie głową.
- Czujesz coś do niego? Czy dla ciebie to były tylko interesy? - Jej oczy zabłysły i już znałam odpowiedź.
- Oczywiście, że nie tyko interesy! - Uśmiechnęła się sama do siebie. - Kocham go, ale boję się mu to powiedzieć, bo on może nie czuć do mnie tego samego. - Momentalnie zmienił się jej nastrój i posmutniała.

Przytuliłam ją, ciesząc się jej wypowiedzią. Szepnęłam jej na ucho, żeby mu powiedziała o swych uczuciach, na co ona mi podziękowała. Nie wiedziałam za co, ale byłam zbyt ucieszona ich szczęściem, żeby zawracać sobie tym głowę. Zadowolona z siebie wyszłam z kuchni i podążyłam do stojącego za barem Louisa. Musiałam się porządnie napić, a on jest najlepszym partnerem do tego.


***

Mieliśmy właśnie zrobić z Louisem i Andym konkurs, kto pierwszy wybije wszystkie shoty, gdy zostałam odciągnięta od stołu przez Liama. Chłopcy zaczęli protestować, ale ten wystawił im tylko środkowy palec. Zachichotałam pod nosem, co rozbawiło także przyjaciela. Poprowadził mnie na środek ogromnego salonu, który teraz był zadziwiająco pusty. Muzyka przestała lecieć z głośników, a Li stanął przede mną, ściskając delikatnie moje dłonie. Widziałam, że się stresował, więc uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Pomimo nietrzeźwości, bardzo dobrze się trzymałam i miałam całkowitą kontrolę nad swoim zachowaniem.

- Wiem, że może to tandetne i w ogóle, ale muszę to zrobić. - Przełknął ślinę, a jego jabłko Adama się poruszyło. - Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni, ale jeśli nie spróbuję, to co ze mnie za facet? - Zaśmiał się nerwowo, pocierając dłonią o kark.
- Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie dowiemy. - Próbowałam dodać mu otuchy, ale pod wpływem jego dotyku nie mogłam myśleć racjonalnie.
-W takim razie.. - Zaczął się rozglądać. - Niall, możemy zaczynać! - Wykrzyknął i w tym momencie ucieszony Zayn podstawił krzesło za mną.
- Dziękuję - szepnął mi na ucho, na co się uśmiechnęłam, wiedząc, że jest szczęśliwy.
- Do usług - ucałowałam go w policzek.
- Trzymam kciuki - dodał zanim odszedł do Perrie i reszty osób wpatrzonych we mnie i Liama, który już siedział, na przeciwko mnie.
Trochę za nim zajął miejsce Niall z gitara w ręku. Zmrużyłam oczy, nie wiedząc o co może chodzić. Zajęłam miejsce i czekałam, na to, co miało się wydarzyć.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, więc po prostu to zaśpiewam. - Skinął na blondyna, który zaczął wybijać rytm na gitarze.

<WŁĄCZ>

Po chwili usłyszałam ten przepiękny głos, który sprawił, że po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.


Cóż,opowiem wam historię
O dziewczynie i chłopaku
On zakochał się w swojej przyjaciółce
Kiedy ona jest w pobliżu, nie czuje niczego poza radością
Ale ona została już zraniona i to uczyniło ją ślepą 
Nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć, że miłość mogłaby ją dobrze potraktować
Ale czy wiedziałaś, że cię kocham? Czy byłaś nieświadoma?
Jesteś uśmiechem na mojej twarzy
A ja nigdzie się nie wybieram
Jestem tutaj po to, by uczynić cię szczęśliwą, jestem tutaj po to, by widzieć cię uśmiechającą się
Chciałem ci to powiedzieć od dłuższego czasu

Nie wiedziałam czyja to jest piosenka, ale z ust Liama, brzmiała, jakby była napisana specjalnie dla nas, dla mnie. Wsłuchiwałam się w jego głos, patrząc ciągle w jego oczy, które były utkwione w moich.

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Nie docierało do mnie, co Liam chciał mi powiedzieć przez tą piosenkę. Chociaż jego oczy były przepełnione tym uczuciem i nie można było tego zauważyć. Gdy uśmiech wstąpił na moją twarz, kolejne emocje przeszły przez te brązowe tęczówki. Nadzieja ogarnęła nas oboje. 

Cóż, mogę powiedzieć, że boisz się, co to może uczynić
Bo mamy taką wspaniałą przyjaźń i nie chcesz jej stracić
Cóż, ja też nie chcę jej stracić
Nie sądzę, że mogę po prostu siedzieć, gdy cierpisz, kochanie
Chodź, weź mnie za rękę
Czy wiedziałaś, że jesteś aniołem? Który zapomniał, jak latać
Czy wiesz, że widok ciebie płaczącej za każdym razem łamie mi serce?
Bo wiem, że za każdym razem, gdy on popełnia błąd, zanika część ciebie, jestem ramieniem, na którym możesz się wypłakać
I mam nadzieję, że do czasu, gdy skończę tę piosenkę, zdam sobie sprawę

Li podniósł się z miejsca, więc automatycznie uczyniłam to samo. Podszedł do mnie i splótł ze sobą palce jego lewej, a mojej prawej dłoni. 

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur stoi na drodze do twojego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Okręcił mnie dookoła i na koniec złapał, tak, że odchyliłam się do tyłu. Nabrałam powietrza do ust.


Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz


Uśmiechnął się do mnie, najpiękniejszym uśmiechem na świecie i zaczął gładzić mój policzek, wierzchem swej dłoni. 

Ale jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur stoi na drodze do twojego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się

Przez cały czas nie oderwaliśmy od siebie wzroku. Przeszywaliśmy swoje dusze na wskroś i w tym momencie, nikt inny się nie liczył. 

Nie zakochasz
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz

Osoba, którą darzyłam największym uczuciem, przybliżyła się jeszcze bardziej. Liam nachylił się nad moją twarzą i dokończył słowa piosenki.

Jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Wraz z ostatnią nutą, nastąpiła totalna cisza. Dłoń chłopaka wciąż spoczywała na moim policzku, więc sięgnęłam po nią i ją pogładziłam, nie spuszczając wzroku z jego oczu. 
- Kocham cię, Rachel - powiedział ledwo słyszalnie. - I chcę, żebyś wiedziała, że nawet jeśli nie czujesz tego samego, zawsze będę przy tob...
- Och zamknij się - przerwałam mu i wpiłam się w jego ust.

Po salonie rozległy się brawa i wiwaty, na co mentalnie wywróciłam oczami, ale czułam przez pocałunki, że Li również się uśmiecha. Jego wargi pieściły moje z ogromną pasją i miłością, której nigdy wcześniej  nie czułam. Nawet podczas wydarzenia z parku. Było inaczej, bo teraz wychodziło to od nas oboje. Nie chciałam tego przerywać, ale musiałam. Oderwałam się od chłopaka i czując, że się rumienię z powodu widowni nas otaczającej, nachyliłam się do jego ucha.

- Też cię kocham - szepnęłam z determinacją. 
Złożył jeszcze jeden pocałunek na mych ustach.
- To teraz już oficjalnie. - Zaczął donosie, tak, by wszyscy go słyszeli. - Rachel Knight, czy zostaniesz moją dziewczyną? - Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo. 
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ależ z przyjemnością, Liamie Payne - odpowiedziałam ledwo utrzymując powagę. 
- W takim razie, przyjmij ode mnie ten o to - wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko - prezent. 
Otworzył je, a moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie serca i wygrawerowanym napisem Li. Przyłożyłam dłonie do ust wpatrując się w to cudo. Mój chłopak wyciągnął prezent i delikatnie zawiesił na mojej szyi, zapinając z tyłu, a na koniec ucałował mnie w kark.
- To teraz możesz pocałować Rachel - Zakończył Louis, śmiejąc się, jak powalony.

Wtedy wszyscy doznaliśmy szoku. Wiedzieliśmy, że Harry się ładnie załatwił, ale to co teraz się stało wszystkich zaskoczyło. Myślałam, że będę musiała zbierać szczękę z podłogi, gdy zobaczyliśmy obściskujących się Harrego i... Vannesę?!


__________

*solówka Liam'a w Last first kiss
Co do rozdziału, to... Nie umiem już pisać tego bloga... Coś mnie blokuje i nie potrafię napisać żadnego sensownego zdania... Aga też ma z tym problemy, więc pewnie będzie to już koniec tego opowiadania. Chciałabym dalej pisać o Rachel i Liam'ie, ale po co, skoro ma wyjść byle co? Za pewne za tydzień dodamy epilog, ale jeszcze się zastanowimy. :) Dziękujemy za wszystkie komentarze i wytrzymałość oraz zapraszamy do czytania naszego fanfiction - Furious. Kochamy Was ♥

sobota, 11 maja 2013

Informacje



Zapraszamy na 1 rozdział Fanfiction - Furious http://furious-fanfiction.blogspot.com/. Mamy nadzieję, że spodoba Wam się historia Faith i Louis'a. Ze względu na brak czasu, rozdział na TYM blogu pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu. xx

niedziela, 14 kwietnia 2013

Furious - Louis Tomlinson fanfiction

Zapraszamy Was do oglądnięcia trailer'a "Furious" czyli fanfiction opowiadające o historii Louisa Tomlinsona: http://www.youtube.com/watch?v=qPVFM_HEWo0&feature=youtu.be

Tutaj jest link do opowiadania: http://furious-fanfiction.blogspot.com/
Zaczniemy je pisać po dodaniu epiologu tutaj, co niestety nastąpi niedługo.

UWAGA!
GŁÓWNA POSTAĆ W TEJ HISTORII NIE MA ŻADNEGO ODZWIERCIEDLENIA W RZECZYWISTEJ POSTACI LOUIS'A TOMLINSONA'A, OPRÓCZ WYGLĄDU.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 19




 Już za dwa dni urodziny Rachel, a ja wciąż nie mogę wymyślić, co będzie najlepszym prezentem. Chciałbym ją zabrać do Wolverhampton, jednakże jet coś - a raczej ktoś - przez co jest to raczej niemożliwe. Oczywiście nie miałem nic do Finna, gdyż wiedziałem, że dobrze się opiekuje Rachel, ale to ja ją naprawdę kocham. Jestem idiotą. Gdybym jej to powiedział przed naszym wylotem do USA, może teraz spędzałaby ten czas ze mną. A co, gdyby mnie nie chciała? W końcu, to, że ja do niej coś czuję, nie znaczy, że ona czuje to samo w stosunku do mnie. Być może nigdy mnie nie pokocha, jak chłopaka i już na zawsze będziemy musieli pozostać przyjaciółmi. Nie wiem, czy dałbym sobie radę patrząc, jak jest szczęśliwa z innym. 
W szpitalu, gdy powiedziała mi abym zadzwonił po jej chłopaka, poczułem okropny ucisk po lewej stronie klatki piersiowej. Wciąż wolała jego, pomimo tego, iż to ja byłem wtedy przy niej. Zabolało, cholernie zabolało.

Poczułem gorącą ciesz zbierającą się w końcu oka, więc powoli ją starłem kciukiem. Podniosłem się z łóżka i podszedłem do biurka. Oparłem się dłońmi o blat i z tęsknotą wpatrywałem się w fotografię w fioletowej ramce. Przedstawiała ona moje siostry. Opuściłem głowę, a górne powieki zakryły piekące oczy. Kolejne ukłucie spowodowane brakiem najbliższych mi osób. Tak dawno nie widziałem się z rodziną... Wiedziałem co znajduje się obok tego zdjęcia, i mimo bólu w sercu, spojrzałem na zdjęcie moich rodziców. Kolejne łzy chciały spłynąć po mych policzkach, ale nie pozwoliłem im na to.
Skierowałem się do łazienki, gdzie obmyłem twarz chłodną wodą, a następnie podpierając się o umywalkę przejrzałem się w lustrze.
- Muszę do nich zadzwonić. - Szepnąłem cicho z determinacją.

Wróciłem do pokoju, gdzie odnalazłem komórkę i zacząłem wybierać dobrze znany mi numer. Jednak nie dane mi było go skończyć, gdyż urządzenie za wibrowało, a na wyświetlaczu pojawiła się roześmiana postać Tiffany. Uśmiechnąłem się na ten widok i odbierając połączenie przysiadłem na skraju łóżka.

- Tak, Tiffany? - Spytałem już opanowany.
- Um hej Liam. - Jej głos był zdesperowany i niepewny. - Mogę mieć do ciebie sprawę? - Spytała z nadzieją.
- Co jest? - Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Bo widzisz, muszę iść do pracy, a nikt kogo stąd znam nie odbiera telefonów, więc zostałeś mi tylko ty - mówiła z prędkością światła, jakby obawiała się, że jej nie udzielę pomocy. - Mógłbyś przyjechać do mnie i zająć się Dylanem? Przynajmniej do czasu, gdy moja współlokatorka nie wróci?
Zaśmiałem się, ledwo wyłapując zdania, które wydobywały się z jej ust.
- Jasne, żaden problem.
Wstałem z miejsca i udałem się na korytarz, by za chwilę zejść po chodach na przedpokój. W między czasie Tiffany wypytywała mnie czy na pewno nie mam żadnych planów i gdzie są wszyscy.
- Jesteś pewien, że możesz przyjechać? - Po raz kolejny spytała mnie, by się upewnić.
- Pewnie, mówiłem już - to żaden problem. - Mój głos był stanowczy i zarazem łagodny. - Wiesz, że zawsze pomogę przyjaciołom w potrzebie. - Usłyszałem lekki śmiech po drugiej stronie linii.
Przyłożyłem telefon do prawego ramienia, przytrzymując głową, aby nie wylądował na podłodze i zacząłem ubierać ciemnozielone Converse.
- W takim razie, zaraz wyślę ci adres sms-em. - Zmarszczyłem czoło, przekładając iPhone'a do drugiego ucha. - Wiesz, jakoś ciężko idzie mi zapamiętywanie. - Pospieszyła z wyjaśnieniami, na co pokiwałem głową ze zrozumieniem, chociaż wiedziałem, że tego nie zobaczy.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia na miejscu. - Rzuciłem jeszcze pospieszne pożegnanie i się rozłączyłem.

Schowałem urządzenie do tylnej kieszeni ciemnych jeansów i szybko zgarnąłem z wieszaka jedną z bluz. Chwilę potem okrywała moje ciało. Wiedziałem, że na zewnątrz - ze względu na porę roku - jest zimno, jednakże potrzebowałem tylko przejść drogę do pojazdu, więc nie przejmowałem się pogodą. Odnalazłem wzrokiem kluczyki, które spoczywały na półce, a następnie opuściłem dom, który zamknąłem.
Gdy tylko się obróciłem w stronę furtki, dostrzegłem sporą grupkę fanek. Pomachałem im, na co w odpowiedzi usłyszałem energiczne wrzaski dziewcząt. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem się już kierować w ich stronę, gdy poczułem wibracje, oznaczające nadejście wiadomości. Przesunąłem palcem po wyświetlaczu, a moim oczom ukazał się adres. Adres, którego nigdy bym nie zapomniał.

Zamarłem, gdy literki wciąż przewijały mi się przed oczami. To nie mogła być prawda. Na pewno musiała się pomylić. Krzyki fanek ledwo odbijały się echem w mojej głowie. Wciąż z mętlikiem w głowie udałem się do samochodu, gdzie nogi same mnie powiodły. Otrząsnąłem się ze zdziwienia i zamknąłem usta, które były ułożone w literkę "o". Gdy zasiadłem przed kierownicą szybko odpisałem Tiff, czy aby się nie pomyliła. Jednak podczas wyjeżdżania z garażu dostałem odpowiedź, że wszystko jest tak, jak mi napisała.
Ruszyłem w drogę zrezygnowany i całkowicie nieprzygotowany na to, co ma się wydarzyć.


***

- To co teraz Dylan, może czas na drzemkę? - Uśmiechnąłem się do chłopczyka, którego powieki raz po raz mrużyły się od zmęczenia. - I tak widzę, że cię nie interesuje Toy Story - zaśmiałem się, biorąc chłopca na ręce.
Wyłączyłem plazmę wiszącą na przeciwległej ścianie i wciąż trzymając syna Tiffany na rękach, poszedłem do jego pokoju. Położyłem malca w łóżku i czekałem aż zaśnie.

Usłyszałem przekręcanie klucza i przerażony wyszedłem z pokoju, ostrożnie zamykając drzwi za sobą. Wpatrywałem się w sylwetkę dziewczyny, która tyłem do mnie rozbierała się z zimowych ubrań. Nie odezwałem się słowem, gdyż nie byłem w stanie nic z siebie wydobyć.
Tak dawno jej nie widziałem... Czułem się dziwnie w jej własnym domu, bo to ja z nią zerwałem. Właściwie do dziś nie wytłumaczyłem jej, co było powodem naszego rozstania. Obawiałem się, że mnie wyrzuci za drzwi, ale gdzieś głęboko skrywała się nadzieja, że to się nie stanie.

Oparłem prawą dłoń o framugę. Denerwowałem się spotkaniem z nią, co wcale nie działało na mą korzyść. W końcu Danielle odwróciła się w moją stronę, a gdy mnie zauważyła, nie wyglądała na zaskoczoną moją obecnością.

- Emm hej Dan - uśmiechnąłem się do niej niepewnie.
- Cześć Liam.
Dziewczyna w lokach, wolnym krokiem podeszła do mnie i delikatnie ucałowała mnie w policzek, a następnie skierowała się do salonu. Nie wiedziałem, co mam robić, więc podążyłem za nią do sporych rozmiarów pomieszczenia. Gdy wszedłem do środka, ujrzałem Dani, która siedziała na kanapie ze spuszczoną głową, schowaną w dłoniach. Musiała się domyślić, że stoję obok, bo odezwała się, lekko drżącym głosem.
- Tiffany zadzwoniła do mnie i uprzedziła, że będziesz. - Wytłumaczyła, skąd wiedziała o mojej obecności. - Myślałam, że dam radę, ale... Gdy cię zobaczyłam... - Głos jej się łamał.
Nagła potrzeba przytulenia byłej dziewczyny ogarnęła me ciało i bez namysłu podszedłem do niej, klękając przed nią.
- Liam, ja... - podniosła wzrok, odciągając dłonie od twarzy. - To jest dla mnie zbyt bolesne. - Kontynuowała.
- Csii... - Nie pozwoliłem jej dokończyć, gdyż dla mnie to też nie było proste.

Objąłem jej ramiona swoimi i jedną ręką przycisnąłem jej głowę do swojej klatki piersiowej, a drugą pocierałem jej plecy. Jej ciało całe drżało, a z jej ust co chwilę wydobywał się cichy szloch. Nienawidziłem siebie za to, że płakała przeze mnie. Zraniłem drugą kobietę, która była ważną częścią mojego życia. Kochałem ją, ale nie mogłem z nią być. Nawet w jej obecności, myślami zawsze wracałem do przyjaciółki.
Kiedy uspokoiła się, odepchnęła mnie lekko od siebie. Spojrzałem w jej przepełnione żalem oczy i sam skryłem twarz w dłoniach.

- Możesz mi tylko wytłumaczyć, czemu to zrobiłeś? - Ledwo słyszałem jej szept.
Uniosłem głowę, by spojrzeć na nią. Uśmiechnęła się, chociaż widziałem, że sprawia jej to ogromną trudność. Nabrałem powietrze, po czym powoli je wypuściłem. Musiałem jej powiedzieć, zasługiwała na wyjaśnienia. Zająłem miejsce obok niej na kanapie i zacząłem od początku.


*Rachel*

Opadłam na łóżko zmęczona uczeniem się do jutrzejszej klasówki z angielskiego. Kto normalny robi sprawdziany przed świętami? To powinno być zabronione. Nauczyciele naprawdę muszą nie mieć własnego życia, skoro chce im się sprawdzać te wszystkie prace w czasie świąt.
Nie miałam żadnych planów na wieczór, więc leniwie podniosłam się i przeszłam pod szafę. Wyciągnęłam z niej spodnie dresowe i niebieski T-shirt z logo Supermana. W obawie, że podczas przebierania się, Zayn lub któryś z chłopców może mnie podglądać przez okno, podeszłam do zasłon, by je swobodnie opuścić. W pokoju zapanowała totalna ciemność, więc zaświeciłam światło, by oświetlić pomieszczenie. Rozebrałam się do bielizny, a ubranie rzuciłam do kosza na brudy. Za chwilę byłam już w wyciągniętym wcześniej zestawie. Związałam jeszcze włosy w koński ogon i, usatysfakcjonowana z wygody, położyłam się brzuchem na łóżku z laptopem położonym na jego końcu.
Zalogowałam się na Skype'ie. Niestety nikt z moich znajomych nie był dostępny, więc załadowałam przeglądarkę internetową. Chwilę się zastanawiałam, co wpisać w Google, ale już po chwili moje palce płynnie stukały w klawiaturę. 
Byłam ciekawa, co fanki piszą na temat chłopców, gdyż z tego co pamiętam, to media dużo rzeczy przekręcają. Kliknęłam na pierwszą wyświetloną stronę. Moim oczom ukazały się fotografie i gify z chłopcami. Niektóre były naprawdę zabawne. Jedne z nich były podpisane LWWY, a niżej znajdował się filmik, który włączyłam. Jak się okazało, był to teledysk chłopców do piosenki Live While We're Young, którą - jak mam być szczera - pierwszy raz słyszę. Swoją drogą, w życiu bym sama nie wpadła, co ten skrót oznacza. Miałam niezły ubaw podczas oglądania moich sąsiadów w akcji, a w szczególności Zayna i jego dziwnych min. Kiedy wideo klip się zakończył, zjechałam w dół strony. Zauważyłam gif, w którym to chłopak jest nad dziewczyną i widać tylko jego plecy. Zdecydowanie była to scena erotyczna, więc zatrzymałam się chwilę przy opisie. Wpis był podpisany Rozdział 32. Pod gifem był link do opowiadania, więc z zaciekawieniem otworzyłam je w nowej karcie. Na tle strony znajdowało się zdjęcie... Zayna?! Otworzyłam szerzej oczy. Jednak moją uwagę najbardziej przykuł nagłówek z pogrubioną czcionką - They Don't Know About Us - Zachel Fanfiction. Zachel? A cóż to za dziwne imię? Zrobiłam jakąś dziwną minę i skierowałam myszkę na zakładkę z opisem. 

Na wstępnie muszę zasmucić wszystkich czytelników, gdyż póki co, nie pojawią się zdjęcia głównej bohaterki. Z tego co wiem, nie posiada ona ani Twitter'a, ani Facebook'a, więc jest to utrudnienie. Jednak mam nadzieję, że za niedługo pokaże się z One Direction i pozwoli się sfotografować Directioners! Opowiadanie, jak już zapewne się domyślacie, jest o Zaynie i jego sąsiadce - Rachel. 

Że co?! Jakim cudem? Przecież to nie możliwe, żeby fanki One Direction mnie swatały z Malikiem... 
Przełknęłam głośno ślinę, po czym wróciłam do czytania.

Zayn nie jest członkiem zespołu, a charakter różni się od rzeczywistego. Jest on tajemniczy i zbuntowany. Jednak, gdy pozna Rachel, jego życie ulegnie zmianie, a on sam, za wszelką cenę będzie się starał ją obronić, nie zważając na dobro innych. Czy Rachel uda się rozgryźć brązowookiego? A może będzie się bała jego ciemnej natury? Tego dowiecie się czytając They Don't Know About Us. 
Ps. Opowiadanie zawiera sceny erotyczne, więc jeśli nie ukończyłeś 18 roku życia - czytasz na własną odpowiedzialność.

Ostatnie zdanie sprawiło, że na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ktoś wie o mnie, a tym bardziej, że łączy mnie z Zaynem, pomimo tego, iż jest z Perrie. W końcu nikt oprócz nas nie wie, że to jest udawany związek. 
Kliknęłam w pierwszy rozdział i zostawiając włączonego laptopa, zbiegłam do kuchni, aby zaparzyć sobie herbatę. W salonie, na kanapie siedzieli przytuleni rodzice, oglądając jakiś film. Uśmiechnęłam się na ten widok i gdy usłyszałam charakterystyczny dźwięk gotowanej wody, wróciłam do kuchni. 

Z ciepłym napojem w dłoniach zasiadłam przed włączonym ekranem. Zanim zaczęłam czytać, spojrzałam jeszcze na godzinę. Dochodziła piąta popołudniu, więc uznałam, że spokojnie zdążę przeczytać całość do północy. 


***

Przeczytałam już dwanaście rozdziałów i póki co, nie działo się nic nadzwyczajnego. No może pomijając to, że Zayn z powiadania zdobył już Rachel - mnie. Rany, jak to dziwnie brzmi. Dziewczyna, która to pisała miała rację. Mój przyjaciel jest całkiem inny i nigdy by się nie starał zdobyć kobiety w taki sposób. Otworzyłam następny rozdział i pierwsze co się rzuciło w oczy, to czerwona czcionka i napis - Scena +18. 
Początek był dość przyzwoity, ale później, gdy główni bohaterowie znaleźli się sami w mieszkaniu Zayna, chłopak zaczął przejmować inicjatywę. Chciał pokazać Rachel, jaki jest dobry w sprawach seksualnych. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. A właściwie... to aż za dobrze sobie to wyobrażałam, zważywszy na to, że moja postać brała w tym udział.
Przeleciałam wzrokiem po kolejnym rzędzie literek. Czytając to czułam się dziwnie, ale coś nie pozwalało mi przestawać. Nie mogłam się nadziwić wyobraźni autorki. Czytając kolejne zdania czułam, jak me policzki zalewają gorące rumieńce. Nigdy jeszcze nie robiłam rzeczy, które były dokładnie opisane. Jednak to nie było najgorsze. Wyobrażenia głównego bohatera podczas tych czynności, wprawiały mnie w osłupienie.
Zakrztusiłam się herbatą, którą właśnie popijałam, gdy przeczytałam kolejne zdanie. Moje oczy poszerzyły się mimowolnie, gdy przeczytałam, co właśnie zrobił chłopak z opowiadania.

- Przeszkadzam?
Słysząc męski głos podskoczyłam na materacu, automatycznie zamykając laptopa. Przerażona odwróciłam się w stronę drzwi. Poczułam okropnie piekący żar na twarzy, spowodowany zawstydzeniem. Chłopak stojący pod ścianą zmarszczył brwi, zapewne starając się domyślić, co się stało.

- Ale mnie wystraszyłeś! - Wypuściłam powoli powietrze zebrane w płucach. - Jak się tu znalazłeś? - Wskazałam palcem na przyjaciela mrużąc oczy.
- Twój tata mnie wpuścił. - Oznajmił, a następnie, jak gdyby nigdy nic, zajął miejsce na skraju łóżka. - Co robiłaś? - Głową wskazał na laptopa.
- A nie, nic. - Szybko odpowiedziałam.
- W takim razie, skąd te rumieńce? - Uniósł jedną brew zawadiacko się uśmiechając.
- Ugh... Nieważne. - Wywróciłam oczyma.
Wzięłam urządzenie i odstawiłam na biurko. Odwróciłam się do chłopaka, który przeszukiwał zawartość pościeli.
- Szukasz tam czegoś? - Przekręciłam głowę w bok wyczekując odpowiedzi.
- Właściwie to szukam Zayna lub Liama - odpowiedział pospiesznie. - Gdzieś się zapodziali.
- Okej... Nie wiem o co chodzi, ale chyba nie będę wnikać. - Wzruszyłam ramionami, wciąż nie ruszając się z miejsca.
- Po prostu wszyscy gdzieś wyszli i nudziło mi się samemu. - Pożalił się z miną niewiniątka.
- Więc postanowiłeś przyjść do mnie. - Dokończyłam za niego. - Nie ma sprawy. I tak nie miałam nic do roboty.
Skierowałam się do wyjścia z pokoju, czemu towarzyszył przenikliwy wzrok Tomlinsona.
- Chcesz coś do picia? - Odwróciłam się do chłopaka, zanim opuściłam wnętrze pokoju.
- Może... - zastanawiał się chwilę nad decyzją. - Zrób mi herbatę z sokiem malinowym i jak możesz, to jeszcze jakieś kanapki, bo strasznie jestem głodny, a u nas pustki. - Szeroki uśmiech ozdobił jego twarz.
Wzruszyłam ramionami i zeszłam do kuchni, rzucając wcześniej krótkie "nie ma sprawy"


*Louis*

Poczekałem aż Rachel opuściła pokój, a gdy usłyszałem odgłos jej nagich stóp dotykających stopni schodów, rzuciłem się do jej biurka. Wiem, że to nie ładnie podglądać i tak dalej, ale no nic nie poradzę, że jestem strasznie ciekawski. W końcu czerwień na jej delikatnych policzkach nie pojawiła się bez powodu.
Podniosłem ekran do góry, a po chwili ukazał się jakiś tekst. Oparłem się dłońmi o biurko i lekko zgarbiłem, aby mieć lepszy widok.
 Nie powiem, żebym strasznie lubił czytać książki, ale postanowiłem przeczytać fragment. Mogłem sobie tylko wyobrażać, jaka mogła być moja mina w tym momencie. Bez namysłu skopiowałem link z Fanfiction i zalogowałem się na swoim mailu, aby wysłać go do siebie w wiadomości. Wyjrzałem jeszcze przez lewe ramię, aby się upewnić, że Rachel nie zdążyła wrócić.
Kiedy wiadomość została wysłana, wylogowałem się i zamknąłem kartę z pocztą, zostawiając wszystko tak, jak wcześniej. Zamknąłem laptopa i grzecznie wróciłem na miejsce. Już wiedziałem, co będę robił przez resztę wieczoru. Zatarłem dłonie z zadowoleniem. Rachel stanęła w drzwiach, na co podniosłem się z łóżka.

- Proszę, twoja herbata i kanapki. - Postawiła tacę z posiłkiem na stoliku.
- Em wiesz co Rachel, bo jednak przypomniało mi się, że miałem zrobić pranie, więc ja już będę leciał.
Dziewczyna otworzyła buzię ze zdziwieniem, a jej ręce opadły swobodnie wzdłuż talii. Podszedłem do niej i szybko ucałowałem w policzek, żegnając się z nią.
Wybiegłem z domu Allenów niczym torpeda, jednakże wcześniej pożegnałem się z rodzicami Rachel, jak przystało na prawdziwego mężczyznę. Liczyłem na to, że przyjaciółka się nie zorientuje, co zrobiłem. Zastanawiałem się, czy pokazać to chłopakom, ale uznałem, że najpierw sam przeczytam, a później pokażę reszcie. No, może oprócz Zayna.
Czekała mnie długa noc z Rachel i Zaynem...

__________




piątek, 5 kwietnia 2013

W następnym rozdziale... (19)



(...)
- W takim razie, zaraz wyślę ci adres sms-em. - Zmarszczyłem czoło, przekładając iPhone'a do drugiego ucha. - Wiesz, jakoś ciężko idzie mi zapamiętywanie. - Pospieszyła z wyjaśnieniami, na co pokiwałem głową ze zrozumieniem, chociaż wiedziałem, że tego nie zobaczy.
- Nie ma sprawy. To do zobaczenia na miejscu. - Rzuciłem jeszcze pospieszne pożegnanie i się rozłączyłem.

Schowałem urządzenie do tylnej kieszeni ciemnych jeansów i szybko zgarnąłem z wieszaka jedną z bluz. Chwilę potem okrywała moje ciało. Wiedziałem, że na zewnątrz - ze względu na porę roku - jest zimno, jednakże potrzebowałem tylko przejść drogę do pojazdu, więc nie przejmowałem się pogodą. Odnalazłem wzrokiem kluczyki, które spoczywały na półce, a następnie opuściłem dom, który zamknąłem.
Gdy tylko się obróciłem w stronę furtki, dostrzegłem sporą grupkę fanek. Pomachałem im, na co w odpowiedzi usłyszałem energiczne wrzaski dziewcząt. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem się już kierować w ich stronę, gdy poczułem wibracje, oznaczające nadejście wiadomości. (...)

(...)
Przeleciałam wzrokiem po kolejnym rzędzie literek. Czytając to czułam się dziwnie, ale coś nie powalało mi przestawać. Nie mogłam się nadziwić wyobraźnią autorki. Czytając kolejne zdania czułam, jak me policzki zalewają gorące rumieńce. Nigdy jeszcze nie robiłam rzeczy, które były dokładnie opisane. Jednak to nie było najgorsze. Wyobrażenia głównego bohatera podczas tych czynności, wprawiały mnie w osłupienie.
Zakrztusiłam się herbatą, którą właśnie popijałam, gdy przeczytałam kolejne zdanie. Moje oczy poszerzyły się mimowolnie, gdy przeczytałam, co właśnie zrobił chłopak z opowiadania.

- Przeszkadzam?
Słysząc męski głos podskoczyłam na materacu, automatycznie zamykając laptopa. Przerażona odwróciłam się w stronę drzwi. Poczułam okropnie piekący żar na twarzy, spowodowany zawstydzeniem. Chłopak stojący pod ścianą zmarszczył brwi, zapewne starając się domyślić, co się stało.

- Ale mnie wystraszyłeś! - Wypuściłam powoli powietrze zebrane w płucach. - Jak się tu znalazłeś? - Wskazałam palcem na przyjaciela mrużąc oczy.
- Twój tata mnie wpuścił. - Oznajmił, a następnie, jak gdyby nigdy nic, zajął miejsce na skraju łóżka. - Co robiłaś? - Głową wskazał na laptopa.
- A nie, nic. - Szybko odpowiedziałam.
- W takim razie, skąd te rumieńce? - Uniósł jedną brew zawadiacko się uśmiechając.
- Ugh... Nieważne. - Wywróciłam oczyma.
Wzięłam urządzenie i odstawiłam na biurko. Odwróciłam się do chłopaka, który przeszukiwał zawartość pościeli.
- Szukasz tam czegoś? - Przekręciłam głowę w bok wyczekując odpowiedzi.
(...)

__________
Przypominamy, że jeśli macie jakieś pytania do Nas lub bohaterów, kierujemy Was do zakładki Pytania, gdzie kryje się nasz ask. :)

Ps. Następny rozdział postaram się dodać w niedzielę! xx

niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 18



Gdy się przebudziłam, nie miałam pojęcia, co się stało, ani gdzie jestem. Momentalnie otworzyłam oczy, aby to sprawdzić.

- Budzi się. - Usłyszałam cichy głos Vanessy, a już po chwili zobaczyłam dziewczynę, stojącą na przeciwko mnie. Zaraz obok niej, na białych krzesłach, siedzieli Finn i Jack. Ja sama, znajdowałam się na strasznie niewygodnym łóżku, w sali szpitalnej.
- Co się stało? - Od razu zapytałam ochrypłym głosem starając się podnieść. W mojej głowie momentalnie zaczęło się kręcić, a przed oczami pojawiać małe czarne plamki
- Połóż się. - powiedział zmartwionym głosem mój chłopak, pomagając mi w tym - Wszystko w porządku? - patrzył na mnie z troską
- Jak się czujesz? - Liam nie dał mi szansy odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie, tylko zadał kolejne
- Pójdę po pielęgniarkę. - dodała szybko blondynka, odchodząc od mojego łóżka
Spoglądnęłam na mojego przyjaciela i chłopaka. Oby dwoje w tym momencie mieli identyczne miny. Patrzyli na mnie z lekkim uśmiechem, a w ich oczach można było wyczytać, że się o mnie troszczą.
- Zemdlałaś. - wyjaśnił mi szybko Harries

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem po czym podjęłam kolejną próbę podniesienia się z miejsca. Mimo osłabienia, bez większego problemu udało mi się podnieść. Chłopcy twierdzili, że powinnam poleżeć jeszcze chwilę, ale nie miałam na to ochoty. Przez chwilę siedzieliśmy w niezręcznej ciszy. Widać było, że nikt z nas nie wie, co powiedzieć. W końcu z tej chorej sytuacji wybawił nas dźwięk otwieranych drzwi. Do sali weszły - wyraźnie zmęczona Vanessa i kobieta w średnim wieku w uniformie.

- Widzę, że już się obudziłaś. - Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, a ja na potwierdzenie pokiwałam głową. - Prawdopodobnie byłaś bardzo podenerwowana podczas pobierania krwi, przez co zemdlałaś. To nic poważnego, więc możesz nawet teraz wyjść. Tylko oczywiście nie możesz się dzisiaj przemęczać. - Dodała, a ja delikatnie się uśmiechnęłam.
- Oczywiście, nie będę. - Upewniłam kobietę.

Pielęgniarka wyszła z sali, a ja podniosłam się z łóżka. Sama podeszłam do niedużego lusterka wiszącego na ścianie i, przeglądając się w nim, poprawiałam mojego kucyka.

- Finn... - zaczęłam niepewnie, a on do mnie podszedł i objął. - Chciałabym z tobą porozmawiać. Może mógłbys teraz do mnie przyjść? - Mówiąc to, byłam lekko podenerwowana, gdyż obawiałam się tej rozmowy.
- Nie ma problemu. - Uśmiechnął się słodko, nie przeczuwając, co mam mu do powiedzenia. - To jak, idziemy? - Zapytał przyjaciół, na co przytaknęli.


Usiadłam po turecku na łóżku w moim pokoju, a na przeciwko mnie usiadł Finn. Teraz nie byłam pewna, czy na pewno chcę to zrobić. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na mojego chłopaka, po którego minie, można było się zorientować, że podejrzewa, że coś jest nie tak.

- Rachel... Wszystko w porządku? - Zapytał z troską, głaszcząc mnie po ramieniu.
- Nie Finn... nic nie jest w porządku. - Patrzyłam cały czas w jego oczy - Nie wiem, jak ci to powiedzieć...
- Spokojnie. - Widział, że się denerwuję. - O co chodzi?
- Myślę, że powinniśmy być tylko przyjaciółmi. - Wyszeptałam ze spuszczoną głową. - Przepraszam...
- Rachel... Nie przepraszaj. Przypuszczałem, że nie czujesz do mnie tego, co ja do ciebie. - Jednym palcem uniósł mój podbródek do góry, abym po raz kolejny mogła zatracić się w tych nieskazitelnych tęczówkach. - Cieszę się, że mogę być przynajmniej twoim przyjacielem.
- Naprawdę nie chciałam, żeby tak wyszło. - Głos mi się łamał i obawiałam się, że emocje wezmą nade mną górę.
- Nic nie poradzimy na to, że to nie ja skradłem twoje serce... - gdy to mówił, popatrzylam na niego lekko wystraszona, nie wiedząc o czym mówi - Nie jestem ślepy. Widziałem, jak na niego patrzysz. - uśmiechnął się do mnie delikatnie.
- Nie jesteś na mnie zły? - Zapytałam cicho, a on równie cicho się zaśmiał.
- Nie jestem. Ale musisz mi obiecać, że będziemy przyjaciółmi.
- Amm… - zawahałam się trochę. – Finn… Nie mogę ci tego obiecać, bo nie wiem, jak się potoczą nasze dalsze losy. Będę się starać, aby nasza przyjaźń się nie skończyła, ale nie wiem, czy to się uda. Nie chcę obiecywać czegoś, gdy nie jestem pewna, że dotrzymam obietnicy. - Powiedziałam to, co o tym myślę.
Naprawdę chciałbym się przyjaźnić z Finnem, bo jest świetnym chłopakiem, ale nie chcę żeby czuł się tak jak ja dwa lata temu.
- Rozumiem cię Rachel. - Uśmiechnął się ciepło, po czym wstał i podszedł do okna, wyglądając przez nie. - Po prostu nie chcę cię całkowicie stracić. Jesteś dla mnie ważna. - Dopowiedział ledwo słyszalnie.
Wstałam, podeszłam do okna, po czym usiadłam na parapecie, opierając się o nieprzyjemnie chłodną szybę.
- Nie wiem, co powiedzieć. - Mówiłam patrząc na swoje stopy. - Na pewno nie żałuję, że cię poznałam. Czuję się strasznie z tym, że zakańczam nasz związek, i to jeszcze po krótkim czasie. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Jeśli chodzi o relacje między nami, to ja również chcę, żebyśmy zostali przyjaciółmi. - Po wypowiedzeniu tych kilku zdań, popatrzyłam na bruneta, który szczerze się do mnie uśmiechał.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, bo żadne z nas nie miało pojęcia, co powiedzieć. W końcu chłopak stwierdził, że musi się już zbierać. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem, po czym razem poszliśmy pod drzwi.
Niepewnie przytuliłam chłopaka na pożegnanie, co sprawiło, że kąciki jego ust uniosły się ku górze.

- To ja jeszcze zadzwonię, czy jutro przyjdziemy. - Powiedział z uśmiechem, po czym szybkim krokiem wyszedł.

Mimo iż jutro jest sobota, bracia Harries mieli przyjść do nas i razem z Harrym, Zaynem i Louisem pomóc Tiffany w przeprowadzce. 3/5 One Direction zapewniło, że na sto procent przyjdą, natomiast pozostałe 2/5, czyli Liam i Niall powiedzieli, że się postarają, ale nie wiedzą czy im się uda, bo mają we dwójkę wywiad dla jakiegoś kraju. Trochę żal mi było, że moja ciocia i Dylan już się wyprowadzają. Może nie mieszkali u nas zbyt długo, ale już przyzwyczaiłam się do chłopczyka, dzięki któremu w domu było zawsze wesoło.

Poszłam do salonu, gdzie mimo późnej pory siedziały ciocia i mama. Tiffany rozmawiała z kimś przez telefon, a mama robiła coś na laptopie. Nic nie mówiąc wyszłam z pokoju i powędrowałam do mojej sypialni, z zamiarem pójścia spać.
Leżąc już w łóżku, wspominałam stare czasy. Może nie zawsze było wesoło, ale i tak życie było łatwiejsze. Nie przejmowaliśmy się konsekwencjami naszych poczynań.


*Retrospekcja*
29 czerwca 2008

- Zgodzili się! - Podbiegłam do bruneta i, radosna rzuciłam mu się na szyję.
- Naprawdę?! - Przyjaciel okręcił mnie wokół własnej osi, a następnie postawił na ziemię. - Będzie super! Chodź, powiemy moim rodzicom. - Złapaliśmy się za ręce i, śmiejąc się pobiegliśmy do domu sąsiadów.
- Mamo! Rachel i państwo Knight pojadą z nami! - Chłopak krzyknął ledwo przekraczając próg domu.
- Naprawdę? - Z kuchni wyszła kobieta w fartuszku, cała ubrudzona mąką. - To świetnie! No to szykujcie namiot, bo za dwa tygodnie wyjeżdżamy! Idę do twoich rodziców, wszystko omówić! - Podekscytowana kobieta wybiegła z domu, zapominając o fartuchu. 

17 lipca 2008

Staliśmy przed naszymi, rozłoszczonymi rodzicami, ze spuszczonymi głowami.
- Możecie nam wytłumaczyć, dlaczego zakopaliście piaskiem śpiącą Ruth? - Zapytał opanowanym głosem pan Payne.
- I zostawiliście ją tak na 3 godziny! - Dodała moja mama, krzycząc.
Popatrzyliśmy na siebie z Liamem. Gdy zobaczyłam, jak nie może powstrzymać się, aby się nie zaśmiać, sama wybuchnęłam śmiechem. Przyjaciel dołączył się momentalnie i razem już leżeliśmy na ziemi.
- Co to ma znaczyć? - Zapytała zbulwersowana pani Payne.
- Ale przyznaj mamo, że to było śmieszne. - Broniła nas Nicole, sama się śmiejąc.


*Koniec retrospekcji*

Wiedziałam, że już nigdy nie będzie tak samo. Chciałabym powrócić do tych czasów, mimo iż wiem, że to niemożliwe.


***

Stojąc na lotnisku z tatą i ciocią, modliłam się, aby chłopcy, jak najszybciej przyszli. Czekaliśmy, aż będziemy mogli odebrać rzeczy, które przylecą z Irlandii, a w tym towarzyszyły nam "wspaniałe" fanki chłopców. Nie mam pojęcia jakim cudem dowiedziały się, że Lou, Harry i Zayn mają tu być. Znając życie jeden z tych geniuszy musiał wygadać to na twitterze. Okazało się, że bliźniacy nam nie pomogą, gdyż wraz z rodzicami lecą do Afryki na święta.

- Rachel… - usłyszałam słodki dziecięcy głos, a po spojrzeniu w dół, zobaczyłam około sześcioletnią dziewczynkę, obok której stała mama.
- Tak? - Zapytałam z uśmiechem kucając przy niej.
- Mogę sobie zrobić z tobą zdjęcie? - Zapytała nieśmiało, a ja nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć. Nie chciałam, aby ludzie myśleli, że przez to, że znam chłopców, uważam się za kogoś sławnego.
- Hmm… A może wolałabyś zdjęcie z Louisem, Harrym i Zaynem? - Zapytałam, a ona z ogromnym uśmiechem na twarzy zaczęła kiwać główką.

Wytłumaczyłam jej mamie, że za chwilę przyjdą chłopcy, którzy zrobią sobie zdjęcie z dziewczynką. Kobieta była bardzo szczęśliwa, bo jak stwierdziła, jej córka spełni swoje marzenia.

Po chwili usłyszeliśmy strasznie głośny pisk wszystkich dziewczyn na lotnisku. Oznaczało to jedno - chłopcy już idą. Odwróciłam się do tyłu, a już po chwili zobaczyłam trzech uśmiechniętych chłopców, w towarzystwie pięciu ochroniarzy, którzy odsuwali fanki.

- Hej. - Powiedzieli równo, po czym Harry mnie przytulił, a Zayn i Louis pocałowali w policzek.
- A kto to? - Zapytał Louis z wymalowanym na twarzy uśmiechem, po czym uklęknął obok dziewczynki. - Jesteś naszą fanką?
- Tak - ukazała swoje ząbki. - Louis… Mogę cię przytulić? - Zapytała, na co wszyscy zareagowaliśmy głośnym "aww".
- Oczywiście - Louis rozłożył ręce, a już po chwili zamknął dziewczynkę w żelaznym uścisku.
Pozostała dwójka zrobiła to samo.

Siedzieliśmy wszyscy na ławce i nadal czekaliśmy, aż będziemy mogli odebrać rzeczy. Chłopcy nie marnowali czasu i rozdawali fankom autografy, a także robili sobie z nimi zdjęcia. Jedyne co mnie zaniepokoiło, to to, że Malik był smutny. Co prawda, do zdjęć uśmiechał się, ale sztucznie. Chciałam do niego podejść, zapytać się, co się dzieje lub po prostu przytulić. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego zrobić.

Po chwili brunetka poinformowała nas, że już możemy iść po rzeczy. Całą jedenastką - bo razem z ochroniarzami - szliśmy za jakimś mężczyzną, który miał nam pokazać, gdzie są rzeczy. W końcu doszliśmy do pomieszczenia, w którym znajdowała się masa pudeł. Było tam kilku mężczyzn, którzy jak podejrzewam pilnowali, aby ludzie nie brali czegoś, co nie jest ich własnością.

- Wszystkie pani pudła znajdują się tu, po prawej, ale proszę patrzeć, czy jest na nich pani nazwisko. Przy wyjściu należy pokazać panu Adrienowi pudło i tyle. - Objaśnił nam mężczyzna. - Aaa... I tu jest wyjście od razu na parking. - Dodał, a następnie opuścił pomieszczenie.
- Dobra... Czyli wszystko wkładamy do jakiejś ciężarówki firmy "Zimba". - Powiedział pod nosem tata, biorąc pierwsze pudło.

***

Wraz z 3/5 One Direction jechałam ich samochodem za ciężarówką. Ochroniarze już mogli spokojnie pojechać do domu, a Tiffany i tata pojechali do domu, aby zabrać jeszcze Dylana. Sami mieliśmy zacząć wnosić do domu pudła. Jak się okazało, Tiffany ma mieszkać z jakąś dziewczyną, gdyż samej jej nie stać na wynajem mieszkania.

- Czemu nie ma Finna i Jacka? - Zapytał Louis, wyrywając mnie z zamyśleń.
- Co? - Zapytałam automatycznie, mimo iż słyszałam pytanie. - Nie mogli. Pojechali już na święta.
- A jak tam między tobą a Finnem? - Zayn był ewidentnie ciekawy, jak potoczyły się sprawy po moim pocałunku z Liamem.
- Nie jesteśmy już razem. - Powiedziałam obojętnym głosem.
- Czemu? - To pytanie zadali równo Louis i Harry.
Popatrzyłam na Zayna, który siedział obok mnie. Uśmiechnął się do mnie ciepło, poruszając ustami tak jakby mówił "tak myślałem".
- Nie chcę o tym mówić.
Na szczęście dojechaliśmy już pod dom, przez co chłopcy nie wypytywali mnie więcej. Domek był nieduży, ale był bardzo ładny. Wyszliśmy z samochodu, po czym podeszliśmy do ciężarówki.

- To ten dom? - Louis spytał kierowcę ze zdziwieniem.
- Tak.
- Dobra, to wy już wyjmujcie, a ja z Zaynem idziemy do tej dziewczyny, która w nim mieszka. - Mówiąc to, ciągnęłam czarnowłosego w kierunku drzwi.
Szybko poprawiłam włosy w weneckim lustrze, które było umieszczonym na drzwiach, tak samo jak Malik. Następnie zapukałam. Po chwili drzwi się otworzyły, a w ich progu stanęła mulatka z pięknymi, kręconymi włosami. Gdy zobaczyła mojego towarzysza, uśmiech od razu zagościł na jej twarzy.
- Zayn?!
- Danielle?! - Krzyknęli niemal równo, po czym dziewczyna lekko przytuliła chłopaka.
- Danielle, to Rachel - moja przyjaciółka, Rachel, to Danielle. - Przedstawił nas sobie, zawzięcie gestykulując rękoma.
- Miło mi. - Dziewczyna wyciągnęła w moim kierunku rękę, którą uścisnęłam.
- Mi też - uśmiechnęłam się ciepło w jej kierunki, mimo iż ją dopiero poznałam. - Skąd się znacie? - Zapytałam ciekawa.
- Byłam dziewczyną Liama, ale od kilku miesięcy już nie jesteśmy razem. - Wytłumaczyła mi. - A co wy tutaj robicie? Jak byłam z Liamem, to ani razu mnie nie odwiedziłeś. - Zaśmiała się do Malika.
- Nasza znajoma - ciocia Rachel, ma tutaj mieszkać - wytłumaczył. - Teraz pojechała po syna i zaraz tu wróci, a my mamy zacząć wnosić rzeczy.
- To chodźcie, pomogę wam.


***

Wnieśliśmy już wszystkie rzeczy, a Tiffany dalej nie było. Chciałam już wracać do domu, ale, że jestem uzależniona od chłopców, musiałam z nimi siedzieć. Harry i Louis cały czas wspominali dawne czasy, jak razem z Danielle robili coś "super śmiesznego". Po raz kolejny musiałam słuchać, jak to wszyscy się świetnie bawili, kiedy ja sama siedziałam w Wolverhampton wylewając łzy z oczu. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon, i zaczęłam pisać sms'a. "Nie chcę słuchać jak o tym rozmawiają. Proszę, zrób coś. Zmień temat... Albo lepiej! Weź mnie stąd." I wysłałam do Zayna. Po chwili usłyszałam sygnał, jaki chłopak, ma ustawiony, gdy przychodzi do niego wiadomość. Szybkim ruchem wyjął telefon z kieszeni i odczytał sms'a.

- O Boże! Już tak późno?! - Spanikowany podniósł się z fotelu. - Rachel! Chodź, bo się spóźnimy! - Pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie idziecie? - Zapytał zdziwiony Harry.
- Powiem wam później, a teraz musimy iść. - Odpowiedział szybko, po czym zostawiając zdezorientowanych przyjaciół, wyszliśmy za drzwi.
Szybko pobiegliśmy na drugą stronę ulicy. Zatrzymaliśmy się, gdy byliśmy pewni, że jesteśmy już wystarczająco daleko, by przyjaciele nie mogli nas dostrzec.
- Dziękuję kocie - pocałowałam chłopaka w policzek, a on się zaśmiał.
- To co robimy? - Zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Może po prostu pójdziemy do mnie. Chyba dawno tam nie byłeś.

Chłopak od razu zgodził się na moją propozycję. Ze względu na to, że nie chciało nam się czekać na taksówkę, postanowiliśmy pójść na nogach. Ufałam Zaynowi i miałam nadzieję, że naprawdę zna drogę do domu.
Malik się praktycznie nie odzywał, co upewniło mnie, że coś się stało.

- Chcesz? - Zapytał chłopak, a ja nie wiedząc o co chodzi, popatrzyłam w jego stronę.
Chłopak miał wyciągniętą rękę w moim kierunku, a w jego dłoni znajdowała się paczka papierosów. Sprawnym ruchem wyjęłam jednego, po czym końcówkę włożyłam między wargi. Przybliżyłam się do Malika, aby odpalić papierosa od tego samego ognia, co on. Po chwili ruszyliśmy w dalszą drogę.
- Zayn... - zaczęłam cicho, po czym zrobiłam długą przerwę. - Czemu jesteś smutny?
- Co? - Musiałam wyrwać chłopaka z zamyśleń. - Wcale nie jestem. Wydaje ci się. - Uśmiechnął się w moim kierunku, a ja nie spuszczając oczu z jego twarzy, uniosłam brwi. - Naprawdę.

Stwierdziłam, że jeśli sam nie chce nic mówić, nie będę nalegać. Resztę drogi, czyli jakieś zaledwie 15 minut rozmawialiśmy o urodzinach Louisa, które nadchodzą wielkimi krokami. Już z na oko stu metrów, zauważyły nas fanki znajdujące się pod domem chłopców. Szybko przyśpieszyliśmy kroku, ale one i tak do nas dobiegły. Zaczęło się tylko od pisków i zadawania pytań, ale po chwili starały się nas przytulić. Za równo ja jak i Malik byliśmy zdenerwowani, gdyż dziewczyny kompletnie nie zwróciły uwagi na to, że drapią nas swoimi paznokciami. Gdy już przekroczyliśmy bramę mojego domu, przerzuciły się na telefony i zaczęły nam robić zdjęcia.

- Nie chcę obrażać waszych fanek, ale są psychiczne. - Stwierdziłam otwierając drzwi.
- Niektóre są normalne - zaśmiał się cicho wchodząc do domu. - Dzień dobry! - Krzyknął pogodnym głosem, ale nikt mu nie odpowiedział.
- Nie ma nikogo - poinformowałam go.

Po rozebraniu się z kurtek, poszliśmy na górę. Zmęczona przenoszeniem pudeł rzuciłam się na jeszcze niepościelone łóżko, a zaraz obok mnie położył się Zayn. Nie mogłam patrzeć na to, jak siedzi smutny i nic nie mówi. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a on widząc moją poważną minę, zrobił to samo. Popatrzyłam w jego oczy.

- Zayn... Co się dzieje? - Zapytałam najłagodniej jak umiałam, ale widząc, że chłopak nie ma zamiaru odpowiedzieć, kontynuowałam - Wiesz, że możesz mi zaufać.- Zapewniałam chłopaka nie przestając wpatrywać się w niego.
- Wiem Rachel - uśmiechnął się lekko dosłownie na ułamek sekundy. - Ale to wszystko, to nie jest takie łatwe, jak się wydaje. - Westchnął głośno, rozglądając się dookoła, by tylko nie spojrzeć na mnie.
- Możesz mi wszystko powiedzieć. - Z determinacją położyłam dłoń na jego ramieniu, aby dodać mu odwagi. - Zayn... Nie chcę żebyś był smutny.
- Chyba się zakochałem… - Niemal wyszeptał te zaskakujące słowa, po czym spojrzał mi prosto w oczy.
- To chyba dobrze. - Delikatnie uśmiechnęłam się do przyjaciela.
Nie rozumiałam, co jest złego w tym, że spodobała mu się jakaś dziewczyna.
- Ta dziewczyna ma ogromne szczęście. Kim ona jest?
- No i właśnie to nie jest takie łatwe... - popatrzyłam na niego zdziwiona, nie wiedząc o co mu chodzi. - To Perrie - niemal wyszeptał - Rozumiesz? Zakochałem się w dziewczynie, z którą miałem być w związku tylko dla rozgłosu...