niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 20



Przysięgam, że jak ich wszystkich dorwę, to nie będą mieli czasu nawet, żeby się usprawiedliwić. Moi wielcy przyjaciele, ale również kochani rodzice wyłączyli telefony i nie można się do nich dodzwonić. Nawet Van nie było dziś w szkole. Co oni wszyscy odwalają? Pewnie. Gdy potrzebują pomocy, to wiedzą do kogo przyjść, a gdy jednego, jednego cholernego dnia musiałam zostać po lekcjach, i nie miałam jak wrócić do domu, nagle gdzieś ich wywiało. To znaczy, nie tak do końca tylko dziś zostawałam za spóźnienie, ale to nic nie zmienia. Wystawili mnie, nawet Liam.

Sfrustrowana wyciągnęłam z torby słuchawki i iPhone'a. Bałam się przeglądać listę odtwarzania, gdyż Louis zaopiekował się ostatnio moim telefonem i wgrywał na niego różne rzeczy. Przejechałam kciukiem po ekranie i odnalazłam listę zapisaną "Spodoba Ci się". Wywróciłam oczami i wzdychając włączyłam Play. Po usłyszeniu pierwszych słów piosenki, zaśpiewanych przez mojego najlepszego przyjaciela, zdałam sobie sprawę, że znam już tę piosenkę. Było to Live while we're young. Och Louis, bardzo kreatywnie. Jak się okazało, wgrał mi cały album, który ostatnimi czasy tak promują.
Mijałam kolejne przecznice, gdy usłyszałam: "Kochanie ja, ja chcę wiedzieć, o czym myślisz, gdy jesteś sama. Czy to ja? Tak, czy myślisz o mnie? Tak. Byliśmy przyjaciółmi już przez długi czas. Chcę wiedzieć, czy kiedy się uśmiechasz, czy to ja? Tak, czy myślisz o mnie? Tak.*" Stanęłam, jak wryta. Ta piosenka była taka prawdziwa. Miałam wrażenie, że opowiada historię mojej przyjaźni z Liamem. Od czasu pocałunku, ciągle myślę o nim, o nas. Spędzamy ze sobą każdy wolny dzień i chociaż wiem, że go kocham, nie mogę zniszczyć naszej przyjaźni. Liam coraz częściej spotyka się z Danielle, a jak wszyscy dobrze wiedzą, stara miłość nie rdzewiej. Czemu to wszystko musi być takie trudne? Ale to moja wina. Niepotrzebnie pozwoliłam mu dostać się do mojego serca i zawładnąć nim.
Widok przysłoniły mi zbierające się w nich łzy, które szybko starłam drżącą ręką. Muszę być silna. Mam tylko nadzieję, że będzie szczęśliwy z Dan. Wyłączyłam muzykę i schowałam telefon. Nie miałam już ochoty na słuchanie muzyki i właśnie zbliżałam się do mojego domu, przy którym stał czarny van. Wzruszyłam ramionami i obojętna podeszłam do ogrodzenia chłopaków, by wygarnąć im, jakimi to są dobrymi kolegami.

Nacisnęłam na domofon i czekałam, aż któryś z nich się odezwie. Czekałam tak chyba z pięć minut, przestępując z nogi na nogę, aż w końcu się poddałam i przeszłam do swojego domu.
Zmrużyłam oczy, gdy dostrzegłam, że frontowe drzwi są uchylone. Przełknęłam głośno ślinę i z sercem walącym o klatkę piersiową, weszłam do środka. Niepewnie przeszłam przez korytarz, gdy usłyszałam, jakiś hałas. Zacisnęłam dłonie na pasku od torby i przygryzając dolną wargę, podeszłam pod kuchnię.

- Mamo, to ty? - Spytałam z nadzieją na ujrzenie rodzicielki.

Niestety jej tam nie było. Sięgnęłam do torby po telefon, aby zadzwonić po Liama, czy Zayna, jednak zaraz sobie przypomniałam, że i tak nie odbiorą. Nie wiem, co mną kierowało, gdy brałam z szuflady nóż, ale tak chyba robią ludzie na filmach, więc musiałam spróbować. Odstawiłam torbę na stół i trzymając w obu dłoniach srebro, powoli ruszyłam do salonu, gdzie usłyszałam jakieś szmery. Ręce zaczęły mi się pocić, co nie pomagało mi w utrzymaniu przedmiotu, który miał mnie uratować. Znów coś huknęło o podłogę, na co szybko przyłożyłam dłoń do ust, aby nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Rozpoznałam, że było to coś szklanego. Przekręcało mi się w żołądku od strachu, ale nie mogłam pozwolić, żeby jakiś włamywacz rozwalał mi dom. Nie mogłam uspokoić poruszającej się klatki piersiowej, więc zamknęłam oczy i z przypływem adrenaliny wkroczyłam do pomieszczenia. Już miałam się wydrzeć, żeby się nie ruszał, czy coś w tym stylu, gdy zobaczyłam wpatrującego się we mnie szarego, małego kotka, który siedział wystraszony koło szkła na podłodze. To pewnie on zrobił tyle hałasu, wywracając dzban z kwiatkami. Ale zaraz, skąd tu się wziął ten kot?
Odłożyłam nóż na kanapę i powoli podeszłam do zwierzaka.

- Hej, nie bój się mały - starałam się mówić łagodnym głosem, lecz słychać w nim było strach. - Skąd się tu wziąłeś? Schyliłam się do niego, drapiąc pod pyskiem.

Dziwne było to, że nie uciekł przede mną, ale ucieszona, że to tylko on, odetchnęłam z ulgą. Już miałam go brać na ręce, gdy poczułam jak coś łapie mnie w talii i przykłada dłoń do mych ust. Zaczęłam się szarpać, ale nic to nie dawało. Nawet nie mogłam poruszyć głową, aby zobaczyć mego oprawcę, gdyż ktoś inny zawiązał mi na oczach opaskę. W momencie, gdy udało mi się ugryźć dłoń tego, kto mnie złapał, moje ręce zostały zamknięte za plecami przez kajdanki.

- Kurwa - syknął jeden z nich, zapewne ten, na którego wewnętrznej części dłoni pozostawiłam ślad zębów.

Niestety nie byłam wstanie rozpoznać jego głosu, bo nic więcej nie powiedział. Cały czas się szarpałam i zaczęłam nawoływać pomocy, gdy już miałam wolne usta, ale nikt nie reagował. Zostałam siłą przełożona przez ramię jednego z nich i podtrzymywana obiema rękami, abym się nie wyrwała. Zaczęłam płakać, gdy zostałam wniesiona do jakiegoś samochodu, który zaraz ruszył. Wtedy sobie przypomniałam o vanie
stojącym przed podjazdem. Jak mogłam być taka głupia? Po cholerę weszłam do tego domu, skoro wiedziałam, że ktoś był w środku? Mam nauczkę za bezmyślność. Nie wierzę, że to się dzieje. I to na dodatek w dzień moich siedemnastych urodzin. Czym jeszcze Bóg może mnie ukarać?

Głośny szloch wydobył się z mych ust i zaczęłam się trząść z przerażenia. Ktoś, kto siedział obok mnie przytulił mnie delikatnie do siebie. Nie chciałam, żeby mnie dotykał tymi obleśnymi, ale zrazem delikatnymi i ciepłymi rękami, więc szarpnęłam ramię, które objął. Usłyszałam głębokie westchnienie i jeszcze raz powtórzył czynność. Przez zapach jego perfum, który był ukojeniem dla mych nozdrzy, uległam i oparłam się o jego tors, jeszcze bardziej zanosząc się płaczem. Na moich nadgarstkach wziąć znajdowały się kajdanki, które ograniczały moje ruchy, więc wypuścił jedną rękę, ale zaraz potem założył je, tym razem nie za plecami, a kładąc moje dłonie na kolanach. Chłopak, czy też mężczyzna, gładził mnie po plecach, dając ukojenie, jednak w tej sytuacji, na nic się to zdało. Jego zachowanie było dziwne, ale nie miałam siły nad tym rozmyślać. Spod materiału - zapewne bluzy - wyczuwałam dokładnie zarysowane mięśnie, które napinały się przy każdym jego ruchu. Chciałam się spytać, czemu to robi, czemu mnie porywają, ale nie mogłam się pozbyć guli w gardle, która mi to utrudniała. Poczułam się strasznie zmęczona, gdy mój porywacz wciąż robił okrężne ruch dłonią po mych plecach i po pewnym czasie zasnęłam.


***

- Czy was kurwa do końca już pojebało?! - Usłyszałam czyjś głos, ale byłam zbyt rozespana, aby rozpoznać, do kogo należy. - Mieliście ją tu przywieźć, a nie wystraszyć!
W głowie mi pulsowało od ilości wylanych łez, na co skrzywiłam się poruszając nerwowo w czyiś ramionach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nie byłam już w vanie, a na zewnątrz i ktoś mnie niósł na rękach.
- Daj spokój, chcieliśmy się zabawić w porywaczy- odpowiedział ten, do którego klatki byłam przyciśnięta.
Poruszyłam się, co musiał zauważyć, gdyż stanął na chwilę, ale zaraz ruszył w dalszą drogę. Po chwili poczułam, jak wspina się po schodach, a zaraz potem usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Chłopak przykucnął, pozwalając mi przy tym na postawienie nóg na podłodze. Zachwiałam się przez lekki zawrót głowy, przez co złapałam się jego ramienia.

- Dobra, koniec tej szopki - usłyszałam dobrze znany mi głos, który sprawił, że się uradowałam w duchu.


*Liam*

Miałem ochotę przywalić Stylesowi i Lou za ten idiotyczny pomysł. Zresztą nie tylko ja. Zayn nieźle się wkurzył, gdy zobaczył Hazzę niosącego Rachel na rękach z kajdankami i opaską. Powierzyliśmy im najprostsze zadanie, a i to musieli spartaczyć. Biedna, była kompletnie przerażona, a jej policzki zdobiły zeschnięte smugi makijażu. Jakim trzeba być idiotą, żeby doprowadzić dziewczynę do takiego stanu, chcąc zrobić jej niespodziankę? Mogłem sam po nią pojechać, to nie, bo trzeba było wszystko przygotować, a ci dwaj są zbyt leniwi do roboty.
Gdy Rachel się zachwiała, musiałem skończyć ten teatrzyk Larrego. Kocham ich jak braci, ale to nie zmienia faktu, że są idiotami do n-tej potęgi. Stanąłem za dziewczyną, delikatnie rozwiązałem opaskę i ściągnąłem ze zmęczonych powiek. W tym czasie Harry ściągnął te cholerne kajdanki. Swoją drogą nawet nie chcę wiedzieć, skąd je wzięli. Przyjaciółka zamrugała parę razy, by przyzwyczaić oczy to jasności i wtedy wszyscy zawołali.

- Wszystkiego najlepszego, Rachel!

Przetarłem twarz dłońmi, kiwając głową z nie do wierzeniem, gdy zobaczyłem jej czerwone oczy. Zabiję ich. Jak Boga kocham, nie podaruję im tego. Ale nie dziś, i tak już wystarczająco zepsuli ten dzień. Wszyscy zgromadzeni w moim domu w Wolverhampton wyczekiwali reakcji Rachel. Widziałem, jak Vanessa widząc stan szatynki, zabija spojrzeniem Hazzę, a El Louisa.

- Co jest grane? - Wyszeptała cała roztrzęsiona.
Odwróciła się do mnie przodem i nie wiedziałem, co zrobić. W jej oczach znów zebrały się słone krople, których widok mnie przytłaczał. Nic nie powiedziałem, tylko przytuliłem ją do siebie, głaszcząc po włosach. Czułem, jak pod moim dotykiem się uspokaja.

- Przepraszam - szepnąłem jej do ucha. - To nie tak miało wyglądać.
Staliśmy tak przez pewien czas, dopóki nie przestała się trząść.
- Możesz mi powiedzieć, kto był tak inteligentny, żeby upozorować porwanie? - Podniosła wzrok na mnie, a ja pokiwałem w odpowiedzi.
- Możesz podziękować Stylesowi za najlepszy dzień w twoim życiu. - Stwierdziłem z ironią, wykrzywiając twarz.

Odsuwając się ode mnie, nabrała powietrza w płuca i powoli stanęła przed Harrym. Chłopak cały się pospinał, a jego mięśnie się napięły. Uśmiechnęła się do niego słodko, a w jego oczach można było dostrzec ulgę.

- Wszystkiego najlepszego mała! - Wykrzyknął rozkładając ręce do przytulenia.
Popatrzyliśmy z Louisem po sobie z szeroko otworzonymi ustami, bo dobrze wiedzieliśmy, że teraz Loczek się nie pozbiera.

- Dziękuję za prezent, Harry - wyśpiewała spokojnie, na co ściągnął brwi.
- Ale za co? Przecież jeszcze nic ci nie dałem...
- O tak, to będzie najlepszy prezent w całym moim życiu - zadziorny uśmieszek zagościł na jej twarzy.
- O czym ty mówisz? - Zrobił jakąś dziwną minę, szukając pomocy u Zayna, który właśnie śmiał się z niego w najlepsze.
- To, za uprowadzenie mnie - mówiła głośno i spokojnie. - Za wystraszenie na śmierć i - zrobiła przerwę - najważniejsze. Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nazywał mnie mała?! - Skrzywiłem się czekając na to, co nastąpi.
Wtedy Rachel zamachnęła się i z całej siły przyłożyła Hazzie w twarz z pięści. Wszyscy, jak jeden mąż wydusili z siebie bolesne "uuuu". Chłopak zatoczył się do tyłu, a dziewczyna mega życia zaczęła podskakiwać trzymając obolałą rękę.
- Kurwa, Styles! Co ty masz twarz ze stali? - Pożaliła się patrząc na niego, jakby miał cztery głowy.
Nie wytrzymałem i wraz z Louisem i Zaynem, zaczęliśmy się śmiać. Zaraz potem dołączyła do nas cała reszta.
- Rachel, język! - Skarciła ją mama, chociaż chichotała pod nosem.
Louis zaczął rżeć, jak opętany, na co dziewczyna posłała mu mrożące spojrzenie i mina mu zrzedła.
- A ty z czego się śmiejesz?! - Podeszła do niego nieźle wkurzona. - Myślisz, że nie wiem, kto był taki głupi, że zgodził się mu pomóc? - Kipiało od niej, więc skinąłem na Zayna.
Podeszliśmy do niej od tyłu i zanim zdążyła rzucić się na Tommo, złapaliśmy ją za ramiona. Podbiegły do nas Vanessa, Eleanor i Perrie.
- Chodź, musisz się uspokoić i doprowadzić do ładu.
Calder wzięła ją pod ramię i wszystkie cztery udały się do mojego pokoju. Allen powiedziała jeszcze wszystkim, żeby się zajęli sobą i ogarnęli Hazzę, bo po twarzy spływała mu krew z nosa. Obiecały, że wyrobią się w dwadzieścia minut. Chichrając się z Malikiem i Niallem, podeszliśmy do pobitego, by sprawdzić jego stan.


*Rachel*

Muszę przyznać, że postarali się organizując imprezę w moim rodzinnym mieście. Co prawda dalej byłam wściekła na Harrego i Louisa za ten ich idiotyczny plan, ale za to Liam zadbał o wszystko. Zaprosił teraźniejszych znajomych, ale także tych starych. Zmienił wystrój własnego domu tak, by przypominał klub. Salon, w którym właśnie się znajdowaliśmy był całkiem inny, niż wtedy, gdy byliśmy tu ostatnio. Meble zostały gdzieś przeniesione i tylko kanapy stały pod ścianami, by było więcej miejsca na "parkiecie". W miejscu, gdzie zazwyczaj stał stół, teraz stawiony był spory barek, a obok miejsce dla DJ'a. Wszystko wyglądało niesamowicie.
Rodzice poczekali aż wróciłam już z nowym makijażem i w ubraniach przygotowanych przez dziewczyny. Złożyli mi życzenia, wręczyli prezent, który odstawiłam tam, gdzie resztę i wraz z rodzicami Liama pojechali do mojej babci. Wtedy impreza rozpoczęła się na dobre i w ruch poszedł alkohol i inne używki, które przyniosła Van. Jednak ja wolałam się w to nie mieszać i pozostałam przy samych trunkach.
Całe szczęście nie upiłam się za bardzo i, gdy zobaczyłam siedzącego na schodach Zayna, opróżniającego kolejną butelkę piwa, musiałam coś zrobić. On także zasługiwał na szczęście. Jest niesamowitym chłopakiem i obiecuję, że zrobię wszystko, aby był szczęśliwy. Błądząc wzrokiem po pomieszczeniu, udało mi się odnaleźć poszukiwaną przeze mnie osobę i podeszłam do niej.

- Perrie, możemy porozmawiać? - Uśmiechnęłam się do niej lekko, co odwzajemniła.
- Pewnie, ale może przejdźmy w jakieś spokojniejsze miejsca - przekrzykiwała muzykę.
Skinęłam głową i pociągnęłam ją do kuchni. Wygoniłam Nialla, który ochoczo rozmawiał z moją koleżanką - Amy i przysiadłyśmy z Perrie na blacie.
- Wiem, że nie powinnam się mieszać w nieswoje sprawy - zaczęłam nie spoglądając na nią - ale naprawdę zależy mi na Zaynie i chcę dla niego, jak najlepiej.
- Czekaj, czekaj. - Szarpnęła mnie lekko za ramię, abym się obróciła do niej przodem. - Coś jest nie tak z Zaynem? - W jej oczach widać było przejęcie.
- No tak, bo widzisz... - nie wiedziałam, jak to powiedzieć, więc spuściłam wzrok na palce. - On... - Uniosłam gwałtownie głowę, patrząc jej prosto w oczy. - To nie ja powinnam to mówić. Musisz sama z nim o tym porozmawiać. Ale mam jedno pytanie. - Skinęła niepewnie głową.
- Czujesz coś do niego? Czy dla ciebie to były tylko interesy? - Jej oczy zabłysły i już znałam odpowiedź.
- Oczywiście, że nie tyko interesy! - Uśmiechnęła się sama do siebie. - Kocham go, ale boję się mu to powiedzieć, bo on może nie czuć do mnie tego samego. - Momentalnie zmienił się jej nastrój i posmutniała.

Przytuliłam ją, ciesząc się jej wypowiedzią. Szepnęłam jej na ucho, żeby mu powiedziała o swych uczuciach, na co ona mi podziękowała. Nie wiedziałam za co, ale byłam zbyt ucieszona ich szczęściem, żeby zawracać sobie tym głowę. Zadowolona z siebie wyszłam z kuchni i podążyłam do stojącego za barem Louisa. Musiałam się porządnie napić, a on jest najlepszym partnerem do tego.


***

Mieliśmy właśnie zrobić z Louisem i Andym konkurs, kto pierwszy wybije wszystkie shoty, gdy zostałam odciągnięta od stołu przez Liama. Chłopcy zaczęli protestować, ale ten wystawił im tylko środkowy palec. Zachichotałam pod nosem, co rozbawiło także przyjaciela. Poprowadził mnie na środek ogromnego salonu, który teraz był zadziwiająco pusty. Muzyka przestała lecieć z głośników, a Li stanął przede mną, ściskając delikatnie moje dłonie. Widziałam, że się stresował, więc uśmiechnęłam się pokrzepiająco. Pomimo nietrzeźwości, bardzo dobrze się trzymałam i miałam całkowitą kontrolę nad swoim zachowaniem.

- Wiem, że może to tandetne i w ogóle, ale muszę to zrobić. - Przełknął ślinę, a jego jabłko Adama się poruszyło. - Nie chcę niszczyć naszej przyjaźni, ale jeśli nie spróbuję, to co ze mnie za facet? - Zaśmiał się nerwowo, pocierając dłonią o kark.
- Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie dowiemy. - Próbowałam dodać mu otuchy, ale pod wpływem jego dotyku nie mogłam myśleć racjonalnie.
-W takim razie.. - Zaczął się rozglądać. - Niall, możemy zaczynać! - Wykrzyknął i w tym momencie ucieszony Zayn podstawił krzesło za mną.
- Dziękuję - szepnął mi na ucho, na co się uśmiechnęłam, wiedząc, że jest szczęśliwy.
- Do usług - ucałowałam go w policzek.
- Trzymam kciuki - dodał zanim odszedł do Perrie i reszty osób wpatrzonych we mnie i Liama, który już siedział, na przeciwko mnie.
Trochę za nim zajął miejsce Niall z gitara w ręku. Zmrużyłam oczy, nie wiedząc o co może chodzić. Zajęłam miejsce i czekałam, na to, co miało się wydarzyć.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć, więc po prostu to zaśpiewam. - Skinął na blondyna, który zaczął wybijać rytm na gitarze.

<WŁĄCZ>

Po chwili usłyszałam ten przepiękny głos, który sprawił, że po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.


Cóż,opowiem wam historię
O dziewczynie i chłopaku
On zakochał się w swojej przyjaciółce
Kiedy ona jest w pobliżu, nie czuje niczego poza radością
Ale ona została już zraniona i to uczyniło ją ślepą 
Nigdy nie byłaby w stanie uwierzyć, że miłość mogłaby ją dobrze potraktować
Ale czy wiedziałaś, że cię kocham? Czy byłaś nieświadoma?
Jesteś uśmiechem na mojej twarzy
A ja nigdzie się nie wybieram
Jestem tutaj po to, by uczynić cię szczęśliwą, jestem tutaj po to, by widzieć cię uśmiechającą się
Chciałem ci to powiedzieć od dłuższego czasu

Nie wiedziałam czyja to jest piosenka, ale z ust Liama, brzmiała, jakby była napisana specjalnie dla nas, dla mnie. Wsłuchiwałam się w jego głos, patrząc ciągle w jego oczy, które były utkwione w moich.

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Nie docierało do mnie, co Liam chciał mi powiedzieć przez tą piosenkę. Chociaż jego oczy były przepełnione tym uczuciem i nie można było tego zauważyć. Gdy uśmiech wstąpił na moją twarz, kolejne emocje przeszły przez te brązowe tęczówki. Nadzieja ogarnęła nas oboje. 

Cóż, mogę powiedzieć, że boisz się, co to może uczynić
Bo mamy taką wspaniałą przyjaźń i nie chcesz jej stracić
Cóż, ja też nie chcę jej stracić
Nie sądzę, że mogę po prostu siedzieć, gdy cierpisz, kochanie
Chodź, weź mnie za rękę
Czy wiedziałaś, że jesteś aniołem? Który zapomniał, jak latać
Czy wiesz, że widok ciebie płaczącej za każdym razem łamie mi serce?
Bo wiem, że za każdym razem, gdy on popełnia błąd, zanika część ciebie, jestem ramieniem, na którym możesz się wypłakać
I mam nadzieję, że do czasu, gdy skończę tę piosenkę, zdam sobie sprawę

Li podniósł się z miejsca, więc automatycznie uczyniłam to samo. Podszedł do mnie i splótł ze sobą palce jego lewej, a mojej prawej dłoni. 

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur stoi na drodze do twojego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Okręcił mnie dookoła i na koniec złapał, tak, że odchyliłam się do tyłu. Nabrałam powietrza do ust.


Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz


Uśmiechnął się do mnie, najpiękniejszym uśmiechem na świecie i zaczął gładzić mój policzek, wierzchem swej dłoni. 

Ale jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Kto sprawi, że się zakochasz?
Wiem, że mur stoi na drodze do twojego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się

Przez cały czas nie oderwaliśmy od siebie wzroku. Przeszywaliśmy swoje dusze na wskroś i w tym momencie, nikt inny się nie liczył. 

Nie zakochasz
Wiem, że mur otacza drogę do twego serca
Wcale nie będziesz się bać, oh moja droga
Ale nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki nie pozwolisz sobie upaść

Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz
Złapię cię jeśli spadniesz

Osoba, którą darzyłam największym uczuciem, przybliżyła się jeszcze bardziej. Liam nachylił się nad moją twarzą i dokończył słowa piosenki.

Jeśli rozwiniesz swoje skrzydła 
Możesz odlecieć ze mną w dal
Nie możesz latać, dopóki
Nie możesz latać, dopóki się nie zakochasz

Wraz z ostatnią nutą, nastąpiła totalna cisza. Dłoń chłopaka wciąż spoczywała na moim policzku, więc sięgnęłam po nią i ją pogładziłam, nie spuszczając wzroku z jego oczu. 
- Kocham cię, Rachel - powiedział ledwo słyszalnie. - I chcę, żebyś wiedziała, że nawet jeśli nie czujesz tego samego, zawsze będę przy tob...
- Och zamknij się - przerwałam mu i wpiłam się w jego ust.

Po salonie rozległy się brawa i wiwaty, na co mentalnie wywróciłam oczami, ale czułam przez pocałunki, że Li również się uśmiecha. Jego wargi pieściły moje z ogromną pasją i miłością, której nigdy wcześniej  nie czułam. Nawet podczas wydarzenia z parku. Było inaczej, bo teraz wychodziło to od nas oboje. Nie chciałam tego przerywać, ale musiałam. Oderwałam się od chłopaka i czując, że się rumienię z powodu widowni nas otaczającej, nachyliłam się do jego ucha.

- Też cię kocham - szepnęłam z determinacją. 
Złożył jeszcze jeden pocałunek na mych ustach.
- To teraz już oficjalnie. - Zaczął donosie, tak, by wszyscy go słyszeli. - Rachel Knight, czy zostaniesz moją dziewczyną? - Specjalnie zaakcentował ostatnie słowo. 
Uśmiechnęłam się niewinnie.
- Ależ z przyjemnością, Liamie Payne - odpowiedziałam ledwo utrzymując powagę. 
- W takim razie, przyjmij ode mnie ten o to - wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko - prezent. 
Otworzył je, a moim oczom ukazał się złoty łańcuszek z wisiorkiem w kształcie serca i wygrawerowanym napisem Li. Przyłożyłam dłonie do ust wpatrując się w to cudo. Mój chłopak wyciągnął prezent i delikatnie zawiesił na mojej szyi, zapinając z tyłu, a na koniec ucałował mnie w kark.
- To teraz możesz pocałować Rachel - Zakończył Louis, śmiejąc się, jak powalony.

Wtedy wszyscy doznaliśmy szoku. Wiedzieliśmy, że Harry się ładnie załatwił, ale to co teraz się stało wszystkich zaskoczyło. Myślałam, że będę musiała zbierać szczękę z podłogi, gdy zobaczyliśmy obściskujących się Harrego i... Vannesę?!


__________

*solówka Liam'a w Last first kiss
Co do rozdziału, to... Nie umiem już pisać tego bloga... Coś mnie blokuje i nie potrafię napisać żadnego sensownego zdania... Aga też ma z tym problemy, więc pewnie będzie to już koniec tego opowiadania. Chciałabym dalej pisać o Rachel i Liam'ie, ale po co, skoro ma wyjść byle co? Za pewne za tydzień dodamy epilog, ale jeszcze się zastanowimy. :) Dziękujemy za wszystkie komentarze i wytrzymałość oraz zapraszamy do czytania naszego fanfiction - Furious. Kochamy Was ♥

sobota, 11 maja 2013

Informacje



Zapraszamy na 1 rozdział Fanfiction - Furious http://furious-fanfiction.blogspot.com/. Mamy nadzieję, że spodoba Wam się historia Faith i Louis'a. Ze względu na brak czasu, rozdział na TYM blogu pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu. xx